Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Na pełnej petardzie!

Wielki Czwartek. Łóżko ks. Kaczkowskiego otaczają najbliżsi. Rodzice trzymają syna za rękę. Ksiądz Jan jest już bardzo słaby, od kilku dni właściwie się nie odzywa. Jednak w pewnym momencie otwiera delikatnie usta i powtarza cicho: "Miłosierdzie, miłosierdzie, miłosierdzie...".

To jego ostatnie słowa. – Wiedział doskonale, co go czeka, i że koniec jest nieuchronny. Jasiu był przygotowany do śmierci. Podobnie jak my. Oswajał nas i całą Polskę z tematem nieuleczalnej choroby, cierpienia, godnego odchodzenia. Swoją postawą, pozbawioną pretensji, żalu, pełną uśmiechu i poczucia humoru, dodawał siły nie tylko najbliższym, ale także swoim podopiecznym i ciężko chorym w całym kraju – mówi pan Józef, tata ks. Jana.

Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama