Nowy numer 11/2024 Archiwum

Serduszka 3D i wielkie serce

Pierwszy w Polsce model serca w technologii druku 3D powstawał z myślą o jego synku. Chłopiec nie doczekał planowanej operacji. Pan Wojciech, mimo ogromnego bólu, postanowił pomóc innym dzieciom.

- Wszystko zaczęło się od mojego synka - Maciusia, który urodził się ze złożoną wadą serca - nie wykształciła mu się przy sercu główna tętnica płucna. W celu naprawy jego serduszka konieczne było wstawienie sztucznej tętnicy, nie powodując przy tym powikłań, takich jak uszkodzenie płuca - opowiada Wojciech Wojtkowski.

Lekarze przygotowujący się do skomplikowanej operacji zasugerowali, że niezwykle pomocny byłby wydruk trójwymiarowy serca zrobiony na podstawie tomografii komputerowej. Wtedy, jak tłumaczyli, mogliby dokładnie przećwiczyć zabieg - dopasować sztuczne naczynie oraz znaleźć sposób dojścia i umieszczenia tętnicy, nie powodując większych powikłań.

Bez wydruku szanse na powodzenie operacji były znikome. Problem polegał na tym, że tego typu modeli serca nikt w Polsce nie robił. Pan Wojciech, z zawodu programista, postanowił wziąć sprawę w swoje ręce.

- Ponieważ była to jedyna nadzieja i szansa na uratowanie mojego dziecka, nie wahałem się ani chwili. Podjąłem się opracowania tego modelu sam. Spędziłem wiele godzin z lekarzami z gdańskiej Zaspy na analizowaniu obrazów z tomografu i próbowałem przekładać te obrazy na modele trójwymiarowe. Po ok. 2 miesiącach pracy udało mi się opracować gotowy model geometryczny, który został zaakceptowany jako odzwierciedlający struktury tkanek. Następnie model ten wydrukowałem na drukarce 3D - wspomina.

Jak się okazało, był to pierwszy w Polsce i jeden z pierwszych na świecie wydruk serca dziecka. Dzięki nowatorskiej metodzie lekarze nie tylko mogli dokładnie przygotować się do operacji, ale również mieli możliwość skonsultowania planu zabiegu z innymi kardiochirurgami.

Niestety Maciuś nie dożył operacji. Zmarł na krótko przez datą wyznaczonego zabiegu. "Dzisiaj rano, 28 grudnia, odszedł nasz kochany Maciuś. Zmarł w wyniku zatoru płucnego, bezboleśnie, w domu, w naszych objęciach (…). To koniec walki, koniec życia, koniec wszystkiego" - pisał w 2016 r. na Facebooku pan Wojciech. 3 tygodnie później dopisał: "Niech mała iskierka Maciusia będzie w każdym kolejnym uratowanym przy pomocy wydruku 3D dziecku. Walczymy dalej!".

- Mimo tragedii, ale ze względu na pamięć o moim dziecku, postanowiłem zajmować się tym dalej - mówi pan Wojciech.

Po pewnym czasie do programisty zaczęli zgłaszać się lekarze. Nie tylko z Polski. O metodzie dowiadywali się często pocztą pantoflową. Szybko okazało się, że technika opracowana przez pana Wojciecha to nie tylko "naukowa ciekawostka" i "medyczny gadżet", ale ogromny krok naprzód w diagnostyce przedoperacyjnej małych pacjentów.

Serduszka 3D i wielkie serce   Wojciech Wojtkowski najpierw walczył o zdrowie swojego synka. Teraz charytatywnie pomaga innym rodzicom chorych dzieci, opracowując dla nich modele serca 3D Wojciech Wojtkowski Trójwymiarowy wydruk już kilkukrotnie przysłużył się w trakcie operacji m.in. w Szpitalu św. Wojciecha w Gdańsku. Rodzice dzieci cierpiących na wady serca sami zgłaszają się do programisty i proszą o pomoc. - Ponieważ dokładnie wiem, co przeżywają, nie potrafię odmówić. Do każdego przypadku podchodzę tak, jakbym robił go dla swojego dziecka. Niestety ta świadomość jest dla mnie trudna. "Pomogłem uratować inne dzieci, a swojego Maciusia mi się nie udało, bo zabrakło czasu" - mówi.

Mimo to pomaga każdemu, kto się do niego zgłosi. Nie chce jednak wiedzieć, kim są mali pacjenci, dla których drukuje serca. Jak sam przyznaje, każda kolejna informacja o ewentualnym niepowodzeniu byłaby ogromnie bolesna.

Programista liczy, że już wkrótce wydruk 3D stanie się standardem diagnostyki przedoperacyjnej dla dzieci ze złożonymi wadami serca. Dlatego wciąż rozwija swoją metodę.

Kilka miesięcy temu pana Wojciecha do współpracy zaprosił Gdański Park Naukowo-Technologiczny razem z Pomorską Strefą Ekonomiczną. Zaoferowali programiście możliwość korzystania z zaawansowanej drukarki 3D oraz materiałów do wydruku. - To bardzo dużo. Wcześniej rodzice płacili mi za materiał do drukarki lub sam go kupowałem. Natomiast wszystkie modele zostały opracowane charytatywnie, z chęci pomocy - podkreśla.

Wojciech Wojtkowski poszukuje różnych możliwości finansowania modeli i rozwoju technologii. Kontakt TUTAJ i TUTAJ.

Więcej na ten temat w 42. numerze "Gościa Gdańskiego" na 22 października.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama