Spotkanie przy studni

Ks. Rafał Starkowicz

|

Gość Gdański 45/2012

publikacja 08.11.2012 00:00

– Gdy jeździmy na sawannę i zawozimy tam wodę i chleb, biegną za nami dzieci i całe rodziny, śpiewając: „Niech Bóg, w którego wierzysz, błogosławi tobie i tym, których kochasz” – mówi s. Alicja z misji w Lare.

Dziś, aby zdobyć wodę, mieszkańcy Lare muszą pokonać ponad 20 km Dziś, aby zdobyć wodę, mieszkańcy Lare muszą pokonać ponad 20 km
archiwum ks. J. Stecia

Lare to niewielka miejscowość, położona w diecezji Meru, oddalona o ok. 300 km od stolicy Kenii – Nairobi. Pomysł, aby w ten rejon świata skierować pomoc gdańskiej Caritas, zrodził się mniej więcej przed rokiem. Przyświecały mu dwa założenia. Po pierwsze miało to być jedno z najuboższych miejsc Afryki. Po wtóre, aby pomoc mogła być prawdziwie skuteczna, musiało mieć stabilną sytuację polityczną.

20 kilometrów po wodę

Spośród kilku możliwości wybrano właśnie Lare. Miejsce, które praktycznie pozbawione jest jakichkolwiek ujęć wody. Codziennym zajęciem mieszkańców okolicy jest wielogodzinny marsz do odległej o ponad 20 km rzeki. W tę wyprawę wybierają się całe rodziny, przede wszystkim kobiety i dzieci. To nie tylko wyczerpująca wędrówka. Woda z rzeki, nawet po przegotowaniu, ma w sobie tyle nieczystości, że nie odpowiada żadnym normom cywilizowanego świata. Jest też źródłem przeróżnych pasożytów. – Tak naprawdę wszelkie działania medyczne pośród dzieci trzeba zaczynać od odrobaczania. Wszyscy mieszkańcy Lare tego potrzebują – mówi ks. Janusz Steć, dyrektor gdańskiej Caritas, pomysłodawca powstania studni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.