Coś na ząb

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 51-52/2012

publikacja 20.12.2012 00:00

Jedne są wojownikami, inne... wiewiórkami albo małpkami. Wszystkich jest 384. Futbolista i Superman przylecieli aż z USA. Najstarszy ma blisko 130 lat.

Coś na ząb W 1872 roku Wilhelm Füchner uruchomił pierwszą komercyjną produkcję dziadków przy użyciu tokarki. Od tego czasu zwany jest ojcem dziadków do orzechów Jan Hlebowicz

Od 18 grudnia do końca lutego możemy podziwiać dziadki do orzechów na wyjątkowej wystawie w gdańskim Muzeum Archeologicznym. Orzech jest symbolem zdrowia, szczęścia, sił witalnych, mądrości i obfitości. Towarzyszy człowiekowi właściwie od zawsze. Bogaty w wapń, potas i magnez znajdował swe miejsce zarówno w królewskich, jak i chłopskich jadłospisach. Podczas świąt Bożego Narodzenia ozdabia choinkę, jest też dodatkiem do piernika i makowca. Jednak smaczne wnętrze orzecha zawsze chroniła twarda skorupa. Nasi przodkowie musieli więc zadać sobie pytanie: jak łatwo i szybko można ją rozbić i dostać się do środka, a przy okazji nie połamać zębów? Ludzie nazywali przyrządy do otwierania orzechów kleszczykami, ciskawkami, stryszkami, orzechołomami albo po prostu tłuczkami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.