Żabie oczy na zdrowie

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 10/2013

publikacja 07.03.2013 00:00

Mieszkaniec dawnego Gdańska często ocierał się o chorobę i śmierć. Może dlatego, że porad medycznych udzielał każdy golibroda i pierwszy lepszy cyrulik, a złamane kończyny nastawiał... kat.

 Autorki wystawy „Alchemicy, medycy, uczeni”: dr Maria Otto (w środku), Agnieszka Kubiak (po prawej) i Zofia Tatarek  Autorki wystawy „Alchemicy, medycy, uczeni”: dr Maria Otto (w środku), Agnieszka Kubiak (po prawej) i Zofia Tatarek
Jan Hlebowicz

Medycyna średniowieczna obarczona była niezliczoną liczbą zabobonów. Duże znaczenie odgrywały także astrologia i alchemia – mówi Agnieszka Kubiak z Gdańskiej Biblioteki PAN. W nadmotławskim grodzie również nie brakowało rozmaitych znachorów i szarlatanów odczyniających uroki, znających, „niezawodne” sposoby na każdą dolegliwość. Prawdziwą plagę stanowił zwyczaj sprzedawania przez władze miasta zezwoleń na handel podejrzanymi substancjami. Wierzono, że na liszaje najlepszy jest mocz chłopca, a na podagrę okład z kozich bobków, rozmarynu i miodu. Nierzadko medykamenty zawierały takie składniki jak żabie oczy czy krowie łajno...

Wrzącym olejem na ranę

Najbardziej rozpowszechnionymi zabiegami medycznymi w wiekach średnich były upuszczanie krwi, przykładanie pijawek i stawianie baniek. Zajmowali się tym lekarze posiadający dyplom uniwersytecki. Niżsi rangą w hierarchii ówczesnych medyków, co może dziwić, byli chirurdzy. Często nie znali oni łaciny, nie studiowali uczonych ksiąg, bazowali jedynie na własnym doświadczeniu i wiedzy przekazywanej z dziada pradziada.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: