– Warto sobie zadać pytanie, jacy byliśmy wtedy, a jacy jesteśmy dzisiaj – mówił po obejrzeniu dokumentu „Solidarni w niesieniu pomocy” poseł Janusz Śniadek.
„Solidarność” to także ciche wsparcie aresztowanych oraz ich rodzin Archiwum Video Studio Gdańsk
Kolorowy festiwal „Solidarności”, przerwany dramatycznymi wydarzeniami stanu wojennego, wygenerował w społeczeństwie polskim niezwykłe pokłady wzajemnej troski. Nawet wówczas, gdy więzienia i ośrodki internowania zapełniły się myślącymi odmiennie niż komunistyczne władze, a do miast wjechały czołgi, ten zapał nie zgasł.
Najwyższy czas na dokument
– Gdańsk należał do regionów najbardziej doświadczonych represjami. W samym tylko stanie wojennym mieliśmy tu 358 osób internowanych. To ponad 3 setki rodzin, którym zabrano głównego, czasami jedynego żywiciela. A kilkaset rodzin to kilka tysięcy ludzi, którym bardzo szybko trzeba było udzielić pomocy – stwierdza dr hab. Mirosław Golon, dyrektor gdańskiego oddziału IPN. Ale „Solidarność” to nie tylko działania opozycji, przybierające kształt społecznego oporu. To także ciche wsparcie aresztowanych oraz ich rodzin. – Komisja Charytatywna była formą konspiracji, wyjątkowo zbożnej i cennej – dodaje. To właśnie o jej działalności opowiada film Ewy Górskiej, którego przedpremierowy pokaz obył się 11 marca w auli Jana Pawła II w Gdańsku-Oliwie.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.