Cudem ocalony

Gdański 15/2013

publikacja 11.04.2013 00:00

Większość zginęła od strzału w tył głowy. On przeżył. O zbrodni katyńskiej dowiedział się w Jerozolimie 14 kwietnia 1943 roku. Zapisał w pamiętniku: „Pytam sam siebie: czy zasłużyłeś, byś z tylu tysięcy należał do tych, co ocaleli?”.

Bożena Bator-Sawicka (z lewej) i Anna Sawicka (z prawej) od wielu lat angażują się w działalność Rodziny Katyńskiej w Gdańsku Bożena Bator-Sawicka (z lewej) i Anna Sawicka (z prawej) od wielu lat angażują się w działalność Rodziny Katyńskiej w Gdańsku
Jan Hlebowicz

Rozmawiam z Bożeną Bator-Sawicką oraz Anną Sawicką, córką i wnuczką Franciszka Batora, jednego z nielicznych, którzy przeżyli zbrodnię katyńską. Pani Bożena pokazuje mi malutkie pożółkłe karteczki gęsto zapisane drobnym pismem. – Gdy wybuchła wojna, tatuś zaczął prowadzić pamiętnik. Notował swoje przemyślenia właściwie każdego dnia. Kartki zaszywał w wojskowym pasie – opowiada.

Zbawienna pomyłka

Franciszek Bator przed wybuchem II wojny światowej był nauczycielem i kierownikiem szkoły powszechnej w Budziskach niedaleko Kielc. W 1939 r. został zmobilizowany i przydzielony do Kompanii Rezerwy Policji. Trafił do niewoli sowieckiej. „Jesteśmy już w pułapce, bez wyjścia. Gdzie jesteś, moja Polsko! Gdzie moja wolność! Gdzieś Helu droga i dzieci kochane?!!” – pisał w pamiętniku pod datą 19 września. W jednym z przejściowych obozów został wzięty za Czecha z Legionu Czesko-Słowackiego. W dokumentach bolszewik zapisał go jako Franc Bator. – Prawdopodobnie ta pomyłka uratowała dziadkowi życie – uważa Anna Sawicka. Po dwóch miesiącach trafił do Ostaszkowa. On i pozostali oficerowie, wbrew międzynarodowym konwencjom, nie byli traktowani jak jeńcy wojenni. „Eskorta nasza okropna. Sami młodzi NKWD. Dokuczają nam jak mogą, nawet czynności fizjologicznych załatwić nie pozwalają. Robimy to, idąc. W przeciwnym razie kłują bagnetami” – odnotował Franciszek Bator. Mimo to Polacy wierzyli, że wkrótce wrócą z powrotem do kraju. Starali się nie załamywać, pocieszali jedni drugich. 24 grudnia zorganizowali uroczystą wigilię. „Nigdy jej nie zapomnę. Mamy opłatki gdzieś potajemnie przez naszych upieczone, nawet z krzyżem (...). Płaczemy, a raczej bólem niezrównanym wprost wyjemy wszyscy”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.