Zamiast Barcelony


ks. Rafał Starkowicz

|

Gość Gdański 31/2013

publikacja 01.08.2013 00:00

– Gdyby nie transport lotniczy, nie byłoby możliwości, żeby dzieci z oddziału onkologicznego 
z Białegostoku zobaczyły morze – mówi 
kmdr ppor. Czesław Cichy, oficer prasowy Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.

Magda uczestniczy już po raz drugi w wyprawie organizowanej przez fundację Magda uczestniczy już po raz drugi w wyprawie organizowanej przez fundację
ks. Rafał Starkowicz /GN

Choć są wojskowymi, na co dzień wykonują pracę na rzecz społeczeństwa. – Pełnimy dyżury ratownicze, uczestniczymy w akcjach ratowania zdrowia i życia na morzu, prowadzimy monitoring czystości wód Bałtyku – wymienia kmdr Cichy.


Latają z sercem


– Angażujemy się też w akcję „Serce”. Transportujemy organy do przeszczepu. Współpracujemy z kliniką kardiochirurgii w Gdańsku – relacjonuje. – Jeżeli pada sygnał do akcji „Serce”, to taki transport jest organizowany natychmiast. Zgłoszenia przychodzą zwykle w godzinach popołudniowych. Wszystko musi być bardzo dobrze zgrane w czasie. Szpital zawiadamia nas już w momencie, gdy zapada decyzja o pobraniu organu od dawcy. Oni zbierają wówczas zespół, my przygotowujemy się do lotu. Od momentu pobrania organu do dostarczenia do pacjenta nie może minąć zbyt wiele czasu. Lataliśmy do Olsztyna, Bydgoszczy, Chojnic. 
– Oczywiście koszta są. Ale dla naszych załóg jest to normalny, codzienny trening. I tak musielibyśmy się szkolić. Musimy latać, wykonywać loty „po trasie” z lądowaniem w terenie przygodnym. A jeżeli przy tej okazji możemy pomóc, to chętnie takie zadania realizujemy – wyjaśnia.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.