Maraton Solidarności zagrożony

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 32/2014

publikacja 07.08.2014 00:00

– Być może to ostatni wyścig. Chociaż zawodników z roku na rok jest więcej, zaczyna brakować nam pieniędzy. Jeśli tak dalej pójdzie, ludzie zaczną biegać „na dziko” jak w stanie wojennym – mówi Kazimierz Zimny, dyrektor maratonu, brązowy medalista igrzysk olimpijskich.

 Kazimierz Zimny prezentuje medal, który otrzyma każdy maratończyk Kazimierz Zimny prezentuje medal, który otrzyma każdy maratończyk
Jan Hlebowicz /Foto Gość

Pomysł narodził się w przełomowym dla Polski roku 1980. Wtedy wybuchła „Solidarność”. Na fali powszechnego entuzjazmu padła propozycja zorganizowania marszu robotników niosących duży drewniany krzyż. Pochód, którego inicjatorem był aktor Szymon Pawlicki, miał się odbyć na trasie między pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku i Pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 w Gdyni. Uczestnicy marszu chcieli wyrazić solidarność obu miast i upamiętnić poległych stoczniowców. Oczywiście idea ta nie spodobała się komunistom...

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.