Pozytywny przekaz? A po co?

Jan Hlebowicz

W całej Polsce, z okazji Narodowego Święta Niepodległości, przemaszerowały radosne, biało-czerwone parady. Niestety media skupiły się na mało znaczącym incydencie, podczas którego doszło do starć z policją.

Pozytywny przekaz? A po co?

Dzisiaj w Gdańsku po raz dwunasty odbyła się Parada Niepodległości. I tak jak w ubiegłych latach, Pan X z Panem Y nie dali sobie po mordach, nikt nie dostał kamieniem, policjanci nie musieli używać armatek wodnych i gazu łzawiącego...

Żadnych kontrowersji. Zamiast nich na ulicach uśmiechnięci ludzie ubrani w biało-czerwone szaliki i opaski, dzieci patrzące z zachwytem na fantazyjnie poprzebieranych członków grup rekonstrukcyjnych, powstańcy warszawscy mówiący "dla takich imprez warto było walczyć", młodzi ludzie śpiewający Mazurka Dąbrowskiego i kibice Lechii Gdańsk, którzy kulturalnie maszerowali ramię w ramię z pozostałymi uczestnikami...

Tymczasem telewizja publiczna, stacje prywatne, portale internetowe itd. nie poświęciły temu i innym podobnym wydarzeniom, odbywającym się w całej Polsce, więcej niż trzy minuty. 

Dzięki mediom mogliśmy natomiast przez kilka godzin słuchać o rzeczach ważniejszych - nienawiści, agresji i przemocy. Tak, żeby do wszystkich dotarło - Polacy nawet rocznicy odzyskania niepodległości nie potrafią godnie świętować.

Mam nadzieję, że mediom nie uda się stworzyć z tych kilkuset zatrzymanych chuliganów i zadymiarzy (którzy z patriotyzmem, Piłsudskim czy Dmowskim nie mają nic wspólnego), reprezentacji polskiego narodu. Nie dajmy sobie wmówić, że po raz kolejny nie zdaliśmy egzaminu. Wręcz przeciwnie. Dojrzeliśmy do świętowania.