Na sentymentalne zakupy

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 46/2014

publikacja 13.11.2014 00:00

Modernistyczne Hale Targowe w Gdyni uważane są za jedne z najciekawszych przedwojennych budynków w polskiej architekturze. W PRL zaniedbywane przez komunistyczne władze, popadały stopniowo w ruinę. W najbliższym czasie mają odzyskać dawny blask.

Hale Targowe w Gdyni mają być postrzegane jako miejsce zakupów zdrowej żywności Hale Targowe w Gdyni mają być postrzegane jako miejsce zakupów zdrowej żywności
Jan Hlebowicz /Foto Gość

Działający przed wojną handlowcy ze Związku Towarzystw Kupieckich na Pomorzu stwierdzili, że rynek gdyński, na którym stoi szereg „najrozmaitszych bud jarmarcznych skleconych z desek i brudnych płacht, jest urągowiskiem wszelkiej reprezentacji i szpeci wielkomiejski charakter Gdyni”. Zauważyli też, że szybko rozwijającemu się miastu potrzeba eleganckiego targowiska z prawdziwego zdarzenia...

Świeża krew na czerninę

Słowa zamieniły się w czyn. Gdyńskie hale powstałe w latach 1935–1938 uznano za jeden z najnowocześniejszych kompleksów handlowych w Europie. – Obiekt składał się z trzech budynków: największej hali łukowej, przeznaczonej dla sprzedawców jarzyn, owoców i nabiału, płaskiej, obsługującej rynek mięsny, i rybnej – wyjaśnia Małgorzata Sokołowska, pisarka, znawczyni dziejów Gdyni. Hale bardzo szybko stały się modnym miejscem zakupów. Przyjeżdżali tu nawet mieszkańcy Wejherowa czy Pucka. Tylko w halach mogli nabyć świeżo bity drób wraz z kaczą czy gęsią krwią na czerninę z podróbkami i suszonymi owocami, zwanymi regionalnie „brzatem”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.