Płonął kościół garnizonowy w Gdyni

ks. Rafał Starkowicz

publikacja 23.11.2014 14:17

Podczas ogłoszeń parafialnych, już po błogosławieństwie, w prezbiterium kościoła garnizonowego pw. MB Częstochowskiej w Gdyni pojawił się dym. Zarządzono ewakuację. Na miejsce przybyły zastępy straży pożarnej z Portu Wojennego. Na szczęście były to tylko ćwiczenia.

Płonął kościół garnizonowy w Gdyni Ks. Radosław Michnowski relacjonuje sytuację przybyłym na miejsce pożaru strażakom ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość

- Pożary wybuchają wszędzie. Musimy być na taką ewentualność przygotowani. Chcemy zapoznać z taką sytuacją ludzi, ale także siebie samych. Musimy wiedzieć, jak ich ratować. Bo bezpieczeństwo ludzi jest najważniejsze - mówi ks. kmdr ppor. Radosław Michnowski. - Sądzę, że w żadnym kościele w Polsce takie ćwiczenia nie miały miejsca. Dmuchamy na zimne - dodaje.

Najpierw do ks. Radosława czytającego ogłoszenia podszedł ks. Adam, by przekazać mu informację o pożarze. Kapłan spokojnie ogłosił ewakuację. Choć w Mszy św. uczestniczyły dzieci przygotowujące się do pierwszej Komunii św., nikt panikował.

Wierni opuszczali świątynię pospiesznie, zachowując jednak porządek. Po dwóch minutach kościół był pusty. Równocześnie powiadomiono Wojskową Straż Pożarną.

Z nieodległego Portu Wojennego przybyła w niecałe cztery minuty. Podczas akcji strażacy nie tylko zajęli się gaszeniem pożaru i zabezpieczeniem części kościoła przed rozprzestrzenianiem ognia. Ćwiczenia polegały także na odnalezieniu i udzieleniu pomocy osobie, która walcząc z pożarem uległa zaczadzeniu.

- Wszystko przebiegło bardzo sprawnie - mówi dowodzący akcją chor. Kamil Jeliński, komendant Wojskowej Straży Pożarnej Komendy Portu Wojennego. - Nasze działanie ułatwiła sprawna ewakuacja. Mogliśmy od razu się skupić na działaniach gaśniczych. Trochę problemów stworzył nam natomiast sam dojazd. Niektóre z pojazdów utrudniały przejazd wozom strażackim - dodaje.

- Problemy z dojazdem do kościoła świadczą o nas, o tym, jak się zachowujemy. A wyobraźmy sobie, że to wydarzyłoby się w święta - mówi pan Leszek, który uczestniczył we Mszy św. Podkreśla, że podobało mu się opanowanie, z jakim ksiądz przeprowadził ewakuację, oraz to, że wyznaczał obowiązki konkretnym parafianom.

- Myślę, że wszystkie cele zostały osiągnięte - przyznał ks. Michnowski. Zaznacza, iż ćwiczenia zawsze pokazują, co jeszcze można w danej dziedzinie poprawić. - Okazało się, że studzienka hydrantowa się zapiekła. Z trudem ją otworzono. Ale nie dało się do niej podłączyć, bo była zasypana kamieniami i piachem - relacjonuje. Zaznacza, że strażacy byli przygotowani na taką ewentualność.

Ćwiczenia zakończyły się zorganizowanym przed kościołem pokazem ratownictwa medycznego. Wierni, którzy pozostali w pobliżu kościoła, aby obserwować działania straży pożarnej, mogli też wziąć udział w szkoleniu przeprowadzonym przez ratowników.

- W internecie pojawiły się głosy, że organizując tę akcję naruszamy świętość Eucharystii, że przerwaliśmy Mszę św. Chciałem wyjaśnić, że ćwiczenia odbyły się już po zakończeniu Mszy św. - mówi ks. Radosław.