Z Maciejem Kosycarzem, znanym trójmiejskim fotografem, o najnowszym albumie poświęconym Gdyni rozmawia Jan Hlebowicz.
Maciej Kosycarz z najnowszym albumem, tym razem poświęconym Gdyni
Jan Hlebowicz /Foto Gość
Jan Hlebowicz: Kolejne wydawnictwo z serii „Fot. Kosycarz. Niezwykłe zwykłe zdjęcia” jak zwykle cieszy się ogromną popularnością. Dotychczas głównym tematem publikacji był Gdańsk. Tym razem padło na...
Maciej Kosycarz:. ...Gdynię. Musiałem dojrzeć do tej decyzji. Od wielu lat zgłaszało się do mnie wielu mieszkańców „miasta z morza”, którzy pytali: „Panie Maćku, a kiedy w końcu będzie o nas?”. Odpowiadałem: „Spokojnie, wszystko w swoim czasie”.
Zdjęcia zostały zrobione przez Ciebie i twojego śp. tatę – Zbigniewa Kosycarza, legendę trójmiejskiej fotografii. Przeglądając album widać, jak Gdynia zmieniała się na przestrzeni lat.
Dla wielu to sentymentalna podróż do przeszłości. „Tu, na tym skwerku, w latach 50. stała ławeczka. A na tej ławeczce...”. Tych miejsc, które dla kogoś mogły być całym światem, już nie ma. Zachowały się na fotografiach i bardzo często wywołują łzy wzruszenia. Na jednym z moich ulubionych zdjęć widać dzieci, które w czasach stalinowskich bawią się w śmigus-dyngus. Stoją przy ulicznej pompie i napełniają butelki po mleku i wódce. Niestety, uliczne pompy zniknęły z krajobrazu Gdyni...
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.