Zbrojnego dżihadu… nie ma

Gość Gdański 04/2015

publikacja 22.01.2015 00:00

O islamie i polskich Tatarach z kniaziem Jerzym Szahuniewiczem, prezydentem Związku Szlachty Tatarskiej byłego Księstwa Litewskiego, rozmawia ks. Rafał Starkowicz.

 Ród Jerzego Szahuniewicza dysponuje dokumentami na potwierdzenie pochodzenia  od samego Czyngis-chana  Ród Jerzego Szahuniewicza dysponuje dokumentami na potwierdzenie pochodzenia od samego Czyngis-chana
ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość

Ks. Rafał Starkowicz: Skąd w Polsce Tatarzy?

Jerzy Szahuniewicz: Tatarzy trafili do Polski w 1395 roku. Wezwał ich książę Witold do ochrony granic Rzeczypospolitej. Później nadawał im ziemie i włości, żeby zatrzymać ich na terenie państwa. Do tej pory Tatarzy uważają się za żołnierzy. Warto dodać, że w przedwojennej armii wielu Tatarów miało stopnie pułkowników czy generałów…

Można zatem powiedzieć, że to lud wojowniczy?

Tatarzy to bardzo spokojny naród, choć ma tradycje wojskowe. Swoją bitność i strategię pokazują na polu walki, a nie w czasie pokoju. Nigdy nie słyszałem o większych zatargach zarówno pomiędzy samymi Tatarami, czy też z udziałem Polaków. Tatarzy ukochali Polskę. Można jasno powiedzieć, że to jest nasza ojczyzna. Tak jak kiedyś, tak też i teraz oddalibyśmy za nią własne życie. Wystarczy dodać, że pod Wiedniem walczyliśmy po stronie króla Jana Sobieskiego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.