Kibolem jestem i będę

Rozmawia Jan Hlebowicz.

|

Gość Gdański 09/2015

publikacja 26.02.2015 00:00

O patriotyzmie i religijności fanów piłki, stadionowych chuliganach i najnowszej książce z ks. dr. Jarosławem Wąsowiczem, salezjaninem, historykiem i organizatorem Ogólnopolskiej Pielgrzymki Kibiców na Jasną Górę,

Ks. dr Jarosław Wąsowicz, salezjanin, historyk i publicysta. Autor książki „Moja Polska Kibolska” Ks. dr Jarosław Wąsowicz, salezjanin, historyk i publicysta. Autor książki „Moja Polska Kibolska”
Roman Koszowski /Foto Gość

Jan Hlebowicz: Zakonnik i kibol? Da się to połączyć?

Ks. dr Jarosław Wąsowicz: Pierwszy raz poszedłem na stadion w 1982 roku. W szkole średniej nie opuściłem żadnego meczu gdańskiej Lechii, który odbywał się w mieście. Brałem także udział w większości spotkań wyjazdowych. Byłem kibicem w trakcie formacji duchownej w zgromadzeniu salezjańskim i po złożeniu ślubów zakonnych. Bo kibicem jest się przez całe życie, nie tylko na stadionie.

No dobrze, ale jest przecież różnica między kibicem a kibolem?

Tak, a jaka? Słowo „kibol” zostało wykreowane przez main- streamowe media i część polityków jako synonim chuligana i bandyty, który nie zajmuje się niczym innym, tylko bójkami, rozbojami, demolowaniem stadionów. I pod tym pejoratywnym określeniem wszyscy kibice zostali wrzuceni do jednego worka. Tymczasem ruch kibicowski jest bardzo zróżnicowany. Jeśli moi koledzy, wspaniali ludzie wywodzący się z różnych środowisk i grup społecznych, są nazywani kibolami, to ja także jestem i będę kibolem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.