Żebym nie spaprał

Gość Gdański 11/2015

publikacja 12.03.2015 00:00

O śpiewaniu przed otwartym tabernakulum, smaku wina i Bożym szaleństwie z aktorem i liderem zespołu Kanaan Jakubem Kornackim rozmawia Katarzyna Banc.

Jakub Kornacki każdą wolną chwilę stara się spędzać z żoną Małgorzatą, córką Miriam i synem Piotrem Jakub Kornacki każdą wolną chwilę stara się spędzać z żoną Małgorzatą, córką Miriam i synem Piotrem
Katarzyna Banc /Foto Gość

Katarzyna Banc: Jeździ Pan po Trójmieście i okolicach z cyklem koncertów wielkopostnych „Golgota – ostateczne zwycięstwo”. Czym one właściwie są?

Jakub Kornacki: Do końca sam nie wiedziałem, jak ma to wyglądać – czy to ma być bardziej spektakl, koncert czy rekolekcje. Więcej śpiewania czy mówienia, treści czy muzyki. Na sam pomysł wpadła Kasia, menedżerka zespołu. Potem usiedliśmy razem i szukaliśmy formy, zaproponowałem duety i tak wyszła ta muzyczna podróż, którą teraz realizujemy. Część z piosenek to utwory Kanaanu, które podczas modlitwy spadły w całości jak chleb z nieba. Łubudu! Walnął mnie. Wtedy szybko włączałem dyktafon, żeby je nagrać, bo nie będąc muzykiem, nie umiem tego nawet spisać. Część to pieśni kościelne.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.