Smoleńsk wyszydzony

Jan Hlebowicz

Do drwin z katastrofy rządowego tupolewa w Smoleńsku zachęcają publiczne wypowiedzi niektórych polityków i publicystów.

Smoleńsk wyszydzony

Ilu Polaków trzeba, aby świat miał nas za idiotów? - 96. Albo: Jakie drinki były podawane pasażerom tupolewa? - Kamikadze. A może jeszcze jeden: Skąd tylu ludzi było świadkami katastrofy samolotu z prezydentem? - Bo w lesie mieli rozkaz dmuchać w prawe skrzydło. Śmieszne? Raczej straszne.

Tego typu "żarty", wypowiadane bez żenady, można usłyszeć podczas jazdy tramwajem, w pociągu, pubie, ale także w czasie jednego z festiwali kabaretowych transmitowanych przez Telewizję Polską. Takie dowcipy bez problemu znajdziemy na Facebooku, na forach internetowych, portalach satyrycznych czy pod artykułami dotyczącymi tematyki smoleńskiej.

Niestety, do drwin z katastrofy rządowego tupolewa zachęcają publiczne wypowiedzi niektórych polityków i publicystów. Wyszydzano ludzi gromadzących się wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Profesorów z ogromnym dorobkiem naukowym biorących udział w konferencjach smoleńskich nazywano fanatykami i odsyłano do zakładu psychiatrycznego w Tworkach. Rodziny chcące ekshumować szczątki swoich bliskich oskarżano o "grę zwłokami". Powtarzano z uporem maniaka informację o rzekomym pijaństwie gen. Błasika. Obśmiewano na różne sposoby hipotezę zamachu. W różnych konfiguracjach kpiono ze smoleńskiej... brzozy. Jak w obliczu tej jawnej pogardy musiały czuć się rodziny ofiar?

Ośmieszanie oponentów, drwienie z autorytetów, wyszydzanie prób dojścia do prawdy prowadzi jedynie do osłabienia jedności Polaków i tym samym szkodzi interesowi narodowemu. Bo najbardziej na nasilających się w Polsce antagonizmach korzysta nie kto inny, jak Władimir Putin, który - wbrew zapewnieniom Donalda Tuska - wcale nie jest "naszym człowiekiem w Moskwie".

Dziś 5. rocznica katastrofy smoleńskiej. Podczas uroczystej Eucharystii w bazylice św. Brygidy w Gdańsku zostanie odsłonięte epitafium z wizerunkami Macieja Płażyńskiego, Arama Rybickiego, Anny Walentynowicz, a także Andrzeja Karwety i Lecha Solskiego. Później ulicami miasta przejdzie marsz milczenia.

Ta i setki innych uroczystości w całej Polsce to najlepsza okazja do zasypania głębokiej przepaści sporu smoleńskiego. Liczę, że w kościele św. Brygidy i podczas marszu spotkają się przedstawiciele różnych środowisk politycznych. Podobnie, jak miało to miejsce w pierwszych dniach po katastrofie, kiedy wszyscy razem modliliśmy się za ofiary przy legendarnym pomniku Poległych Stoczniowców.

Mam także nadzieję, że pełen powagi charakter 5. rocznicy katastrofy zostanie zachowany w kolejnych dniach. A szyderczy ton wypowiedzi niektórych polityków i publicystów zostanie zastąpiony merytoryczną debatą, wojną jedynie na rzeczowe argumenty i analizy naukowe. W imię dobra wspólnego, najwyższy czas się opamiętać.