Homo-pingwiny dotarły do Słupska

Jan Hlebowicz

Książka rozpowszechniana w mieście rządzonym przez Roberta Biedronia ma przekonać Polaków, że wychowywanie dzieci przez gejów i lesbijki jest czymś całkowicie naturalnym. Otóż nie jest.

Homo-pingwiny dotarły do Słupska

Słupska radna Anna Mrowińska informuje, że w lokalnych szkołach i przedszkolach rozpowszechniana będzie wśród dzieci książeczka "Z Tango jest nas troje", która opowiada o dwóch pingwinach-gejach wspólnie wychowujących pisklę.

Nie wiadomo, czy do akcji rozdawania książek w placówkach oświatowych dojdzie. Pewne jest natomiast, że publikacja była już rozpowszechniana przez członków stowarzyszenia "Aktywne Pomorze" w jednej ze słupskich kawiarni. Wydarzenie odbyło się pod hasłem "lekcji tolerancji". Co na to "neutralny światopoglądowo" Robert Biedroń?

Prezydent od początku swoich rządów zapewniał, że z aktywisty gejowskiego zamieni się w urzędnika dbającego jedynie o interesy Słupska, którego mieszkańcy nie doświadczą ideologicznej nachalności. Każdy, kto uwierzył w zapewnienia prezydenta, musi dziś czuć się zawiedziony i oszukany.

Trudno bowiem nie łączyć zamieszania wokół książki o homo-pingwinach z Robertem Biedroniem, który był jej wydawcą, reklamował ją na swoim facebookowym profilu, a obecnie nie odcina się od akcji rozdawania publikacji w kawiarni i szkołach, twierdząc, że jej treść nie zagraża polskiej rodzinie. Jedyne, co prezydent w tej sprawie robi, to zachęca radną PiS do tego, by "zajęła się sprawami samorządu".

Promocją kontrowersyjnej książki zainteresowały się media, które w większości przedstawiły sprawę w żartobliwym tonie, sprowadzając ją do walki szalonej radnej z uroczymi pingwinami.

A przecież nie przed pingwinami ostrzega Anna Mrowińska, ale przed natarczywą propagandą środowisk LGBTQ. W istocie książka "Z Tango jest nas troje" ma oswoić Polaków z ideą "nieheteroseksualnej rodziny" i przekonać nas, że wychowywanie dzieci przez gejów i lesbijki jest rzeczą całkowicie naturalną.

Przeszkodą w powierzeniu wychowania dziecka parom homoseksualnym jest m.in. niestabilność tych związków (badania holenderskie: "Same-sex sexual behavior and psychiatric disorders: findings from the Netherlands Mental Health Survey and Incidence Study").

Jakub Janiszewski, zdeklarowany gej, autor książki "Kto w Polsce ma HIV?", przyznaje otwarcie: "Mam czasem wrażenie, że seks w środowisku gejowskim zastępuje podanie ręki (...). Prawie każdy [gej - przyp. JH] ma kilkudziesięciu partnerów w życiu. Niektórzy idą w tysiące. Seks dla geja to wręcz instytucja (...). Może jesteśmy dużo gorsi w budowaniu stałych więzi i może seks jest dla nas zastępczą metodą ich budowania? Może formą najbardziej dostępną dla gejów nie jest tworzenie związku, który wszyscy dookoła wspierają, tylko samo pieprzenie się?".

Badania naukowe pokazują także, że dzieci z tradycyjnych rodzin są znacznie szczęśliwsze i zdrowsze niż te wychowywane przez pary jednopłciowe. Wykazał to m.in. raport amerykańskiego naukowca prof. Marka Regnerusa oparty na analizie odpowiedzi, jakich udzieliły dorosłe dzieci wychowane przez ich biologicznych rodziców lub przez rodzica homoseksualnego wraz z jego lub jej partnerem. Dwa przykłady:

Aż 23 proc. dzieci wychowanych przez matkę lesbijkę mówiło, że były "dotykane seksualnie" przez ich rodzica lub jej partnerkę. Odsetek ten w przypadku pełnej rodziny biologicznej wyniósł 2 proc.

Kolejna zatrważająca statystyka dotyczy sytuacji, w której dziecko zostało zmuszone do seksu wbrew swojej woli. Dotyczy to 31 proc. osób wychowanych przez matkę lesbijkę, 25 proc. - przez ojca geja i 8 proc. - z pełnych rodzin biologicznych. Więcej informacji pochodzących z raportu TUTAJ.

Rozpowszechnianie książki "Z Tango jest nas troje" wpisuje się w kampanię propagandową, która ma przekonać Polaków, że dzieci par jednopłciowych rozwijają się tak samo dobrze, jak w tradycyjnych rodzinach. Nie dajmy się zwieść sympatycznym homo-pingwinom i ich "pięknej historii gejowskiej adopcji". Zaufajmy twardym naukowym danym.