Lek na życiowe traumy

Justyna Liptak

|

Gość Gdański 50/2015

publikacja 10.12.2015 00:00

Cechują ich wytrwałość, ogromna pasja i niewątpliwa miłość do muzyki. Umiejętność czytania nut schodzi na drugi plan.

Duchowym opiekunem chóru jest ks. Robert Kaczorowski, proboszcz parafii. – Bardzo nas wspiera i jest przychylny naszym pomysłom, nawet jeśli mogą wydawać się zwariowane – mówi Józefa Siudaczyńska-Babicz Duchowym opiekunem chóru jest ks. Robert Kaczorowski, proboszcz parafii. – Bardzo nas wspiera i jest przychylny naszym pomysłom, nawet jeśli mogą wydawać się zwariowane – mówi Józefa Siudaczyńska-Babicz
Justyna Liptak /Foto Gość

Chór Towarzystwa Śpiewaczego im. Karola Szymanowskiego działa od 70 lat, a wciąż tworzą go amatorzy.

Gdańsk, 1945 rok

Zrujnowane miasto powoli dźwiga się z wojennej tragedii, chociaż odbudowa zajmie jeszcze wiele lat. Ludzie szukają sposobu, aby otrząsnąć się z traumy i zapomnieć o wojennych przeżyciach. Część z nich wybiera muzykę. Stąd we wrześniu 1945 r. grupka młodych zapaleńców gromadzi się przy kościele ojców jezuitów w Gdańsku-Wrzeszczu. Powstaje chór św. Andrzeja Boboli, którego inicjatorem jest ks. Jan Kurdziela. Od tego momentu historia zespołu trwa nieprzerwanie, chociaż zmieniają się członkowie, miejsca prób oraz nazwa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.