Jaka by była, gdyby mama nie piła...

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 33/2016

publikacja 11.08.2016 00:00

O tym, dlaczego jedna lampka wina w czasie ciąży to za dużo, mówi Grażyna Rymaszewska, psychiatra, inicjatorka kampanii „Stop FAS”.

– Kiedy pije kobieta w ciąży, razem z nią pije jej dziecko ‒ mówi Grażyna Rymaszewska. – Kiedy pije kobieta w ciąży, razem z nią pije jej dziecko ‒ mówi Grażyna Rymaszewska.
Jan Hlebowicz /Foto Gość

Jan Hlebowicz: Niedawno oglądałem film. Główna bohaterka jest w ciąży. Trwa impreza, wszyscy dookoła piją wino. Przyszła matka też sięga po kieliszek. „Jeden mogę, to na zdrowie”...

Grażyna Rymaszewska: Niestety, nadal wiele osób uważa, że wypicie od czasu do czasu lampki czerwonego wina nie tylko nie zaszkodzi dziecku, ale nawet pomoże, bo „jest dobre na krew”. To niebezpieczny mit.

Właściwie w jaki sposób ten symboliczny kieliszek wina może zaszkodzić?

Alkohol należy do teratogenów, czyli środków, które negatywnie wpływają na rozwój płodu. Badania naukowe dowiodły, że nawet niewielkie jego ilości mogą być przyczyną wad różnych narządów. To, czy do nich dojdzie, zależy od wielu czynników, m.in. od cech genetycznych matki i dziecka. Nie da się jednak przewidzieć, u którego dziecka alkohol spowoduje szkody, a u którego nie. Dlatego kobiety w ciąży, jeśli nie chcą ryzykować, w ogóle nie powinny sięgać po alkohol. Nawet po „symboliczny kieliszek”.

Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.