Igrzyska za drutami

Justyna Liptak Justyna Liptak

publikacja 17.08.2016 18:00

- Mało kto wie, że na olimpiadzie w 1940 r. zdobyliśmy złoty medal. Wywalczył go Teodor Niewiadomski w skoku… karną żabką - mówi dr Janusz Trupinda, kierownik Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku.

Dr Janusz Trupinda prezentuje część ze zbiorów prezentowanych na wystawie Dr Janusz Trupinda prezentuje część ze zbiorów prezentowanych na wystawie
Justyna Liptak /Foto Gość

Wystawa o „Igrzyskach za drutami", które zostały rozegrane w obozach jenieckich w 1940 r. i 1944 r., została otwarta w Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku oraz Muzeum Stutthof w Sztutowie.

– Pierwsze igrzyska miały miejsce w stalagu XIIIA Langwasser pod Norymbergą i odbyły się w całkowitej konspiracji – wyjaśnia dr Trupinda. Dla więźniów był to czas „wolności". – Stalag, czyli obóz dla szeregowców i podoficerów, charakteryzował się zaostrzonym rygorem, aby więc zrozumieć, jak ciężkie było zorganizowanie igrzysk pod czujnym okiem Niemców, wystarczy przyjrzeć się dyscyplinom, w których startowali więźniowie – mówi kierownik. Zmagania trwały 9 dni i odbyły się w sześciu konkurencjach. Niektóre były naprawdę zaskakujące. – Bo o ile rozciągnięty sznurek z powieszoną dla niepoznaki bielizną służył, jako siatka do siatkówki. To trudno jest sobie wyobrazić, że w obozowych warunkach odbyły się zawody kolarskie – podkreśla dr Trupinda.

W zbiorze pamiątek wypożyczonych z Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie znaleźć można wiele perełek, w tym złoty medal Teodora Niewiadomskiego w skoku karną żabką. Była to jedna z ulubionych kar obozowych feldfebla Fritza Schlappkego, który chętnie stosował ją wobec Polaków. Polegała na wykonywaniu skoków przed siebie trzymając ręce na piętach lub przed sobą.

– Feldfeblowi sprawiło wiele radości, kiedy zobaczył, że osadzeni skaczą sami z siebie. Był przekonany, że jego metody wychowawcze są tak dobre, że jeńcy zaczęli karać siebie nawzajem. Kibicował nawet „karanemu" Niewiadomskiemu, nie mając pojęcia, że to jedna z konkurencji olimpijskich – opowiada dr Trupinda. Otrzymany przez Teodora Niewiadomskiego medal, to ręcznie wykonany proporczyk okalany drutem kolczastym. Takich unikatowych przedmiotów na wystawie jest więcej. – Zobaczyć można flagę olimpijską z 1940 r., model boiska do piłki nożnej, komplet szachów, czy pocztowe kartki, a także sporą kolekcję znaczków, pochodzących z czasów olimpiady 1944 r. – podkreśla kierownik muzeum.

Zwiedzający muzeum w Sztutowie również będą mogli zapoznać się z ekspozycją. – Wspólnym mianownikiem wystawy i obozu Stutthof są właśnie druty. Dla nas jest to pretekst do opowieści o strategiach na przetrwanie w obozach koncentracyjnych, gdzie sport był walką o życie i walką o zachowanie resztek godności ludzkiej – wyjaśnia Ewa Malinowska z Muzeum Stutthof.

Wystawa będzie czynna do 2 października.

Więcej o wystawie w 35. numerze "Gościa Gdańskiego" na 28 sierpnia.