Mehen, mankala i... chińczyk

Justyna Liptak

|

Gość Gdański 36/2016

publikacja 01.09.2016 00:00

– Partyjka popularnej gry dla przyjemności czy rozrywki to zupełnie nie w stylu Rzymian. Oni byli prawdziwymi hazardzistami – mówi Krzysztof Godon, kierownik Skansenu Archeologicznego – Grodzisko w Sopocie.

Krzysztof Godon nad planszą do hnefatafl, czyli wikińskich szachów Krzysztof Godon nad planszą do hnefatafl, czyli wikińskich szachów
Justyna Liptak /Foto Gość

Rzymianie zawsze musieli grać o coś. Cesarze potrafili przegrywać swoje majątki, które szybko odzyskiwali, skazując na śmierć każdego, kto ośmielił się z nimi wygrać. – W końcu zakazano gier, w których używano kości, czyli tych, w których o wygranej decydowało szczęście grającego, a nie jego umiejętności – wyjaśnia K. Godon. Rzymianom pozostały gry strategiczne. Natomiast zapaleni hazardziści nie ulegli zakazom i zmodyfikowali plansze do popularnej wówczas gry, będącej wczesną formą znanego nam tryktraka.

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.