W drodze do Kibeho

Justyna Liptak Justyna Liptak

publikacja 06.12.2016 21:20

Od wtorku 6 grudnia w kościele Niepokalanego Serca Maryi w Gdyni-Karwinach gości ołtarz "Światło Pojednania i Pokoju".

Adoracja przed ołtarzem będzie trwała przez cały tydzień. Rozpoczynać się będzie po Mszy św. porannej (od godz. 8.30), a kończyć Mszą św. wieczorną (o godz. 18.30) Adoracja przed ołtarzem będzie trwała przez cały tydzień. Rozpoczynać się będzie po Mszy św. porannej (od godz. 8.30), a kończyć Mszą św. wieczorną (o godz. 18.30)
Justyna Liptak /Foto Gość

Ołtarz peregrynuje w intencji pokoju na świecie. Podróż zaczęła się czuwaniem modlitewnym młodych z papieżem Franciszkiem na Campus Misericordiae w podkrakowskich Brzegach w ostatnich dniach lipca br., w czasie Światowych Dni Młodzieży. Następnie dotarł m.in. do krakowskiej parafii księży pallotynów i na Jasną Górę.

Peregrynacja ołtarza potrwa około roku i zakończy się w afrykańskim sanktuarium Matki Słowa w Kibeho w Rwandzie, dotkniętej w latach 90. XX wieku okrutną wojną domową. Autorem tego niezwykłego dzieła jest Mariusz Drapikowski. Więcej przeczytać można TUTAJ.

W sobotę 10 grudnia po wieczornej Mszy św. w gdyńskiej parafii rozpocznie się całodobowa adoracja Najświętszego Sakramentu w ołtarzu "Światło Pojednania i Pokoju". – Będzie to podziękowanie Panu Bogu za tegoroczną Pieszą Pielgrzymkę z Gdyni przez Jasną Górę do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży i na spotkanie z papieżem Franciszkiem – mówi ks. Krzysztof Czaja, proboszcz parafii.

Całodobowa adoracja zakończy się w niedzielę 11 grudnia o godz. 18. – Dziękujemy Bogu za błogosławieństwo w drodze, za szczęśliwe dotarcie do celu, za łaskę wiary i łaskę chrztu, za każdego, który szedł pielgrzymim szlakiem, i za tego, który modlił się za pielgrzymów w swoim domu i w swojej parafii – podkreśla proboszcz.

W gdyńskiej parafii ołtarz pozostanie do wtorku 13 grudnia. – W zakrystii prosimy zgłaszać chęć adoracji Najświętszego Sakramentu w wyznaczonym przez siebie czasie, tak, by Chrystus w Hostii ani przez chwilę nie był sam – dodaje ks. Czaja.