Obywatelu, grzebiemy wam syna

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 51/2016

publikacja 15.12.2016 00:00

Przez lata pozostawali bezimiennymi ofiarami Grudnia ’70, jedną z liczb w statystykach. Podczas uroczystych Apeli Poległych przekręcano ich nazwiska. Nikt nie wiedział, kim byli, jakie mieli pasje i marzenia. Niewielu interesowało, w jakich okolicznościach dosięgły ich kule...

– Po śmierci brata nic już nie było takie samo jak wcześniej. Rodzice przestali się uśmiechać – mówi Irena Nawrocka, siostra Zygmunta Polito. – Po śmierci brata nic już nie było takie samo jak wcześniej. Rodzice przestali się uśmiechać – mówi Irena Nawrocka, siostra Zygmunta Polito.
Jan Hlebowicz /foto gość

Zygmunt Polito, lat 24. Pasja: motocykle. Pewny siebie, przystojny, przebojowy, towarzyski. Wcześniej miał kilka dziewczyn, ale z Danusią było inaczej. Poważniej. Oświadczył się. Ślub miał być na Wielkanoc. Zygmunt sprawił już sobie nawet nowy garnitur. Rankiem 17 grudnia 1970 r. wyszedł, jak zwykle, do gdyńskiej stoczni, gdzie pracował jako spawacz. Sekcja wykazała, że „przyczyną zgonu było rozległe uszkodzenie mózgu powstałe w następstwie postrzałów głowy”.

Dostępne jest 4% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.