W dziurawej łajbie po wolność

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 02/2017

publikacja 12.01.2017 00:00

Byli zdesperowani i zdeterminowani. Kajakami, rowerami wodnymi, wykradzionymi kutrami, porwanymi samolotami uciekali z komunistycznej Polski na duńską wyspę Bornholm. Na szali kładli swoje życie...

	Dr Andrzej Gierszewski prosi wszystkich uczestników i świadków ucieczek o kontakt z Bornholms Museum. Dr Andrzej Gierszewski prosi wszystkich uczestników i świadków ucieczek o kontakt z Bornholms Museum.
Jan Hlebowicz /Foto Gość

Był rok 1947. 22-letni powstaniec warszawski Florian Kaczmarek na wojnie stracił obie ręce. Nie potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości spod znaku sierpa i młota. Planował ucieczkę od dawna. Dlatego pojechał na Wybrzeże. Mimo rzucającego się w oczy kalectwa, udało mu się ukryć na pokładzie statku „Gunhild” kursującego między Polską a duńską wyspą Bornholm. Po pewnym czasie zaskoczona załoga zauważyła w stosie przewożonego węgla coś błyszczącego. Uciekiniera zdradziły otwarte oczy. Florian Kaczmarek nie dostał azylu. Kapitan statku otrzymał polecenie przetransportowania uciekiniera do Polski i przekazanie go komunistycznym służbom...

Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.