Musiałam to z siebie wyrzucić

Justyna Liptak

|

Gość Gdański 35/2017

publikacja 31.08.2017 00:00

Na posterunku trwają nieprzerwanie od 50 lat. Przez ten czas zmierzyli się z setkami tysięcy cudzych problemów. Pomoc niosą bez rozgłosu, bezinteresownie i anonimowo.

Prof. Grażyna Świątecka i Remigiusz Kwieciński podzielili się wspomnieniami i doświadczeniami z długoletniej pracy w Gdańskim Telefonie Zaufania. Prof. Grażyna Świątecka i Remigiusz Kwieciński podzielili się wspomnieniami i doświadczeniami z długoletniej pracy w Gdańskim Telefonie Zaufania.
Justyna Liptak /Foto Gość

Twórcą idei telefonu zaufania był anglikański pastor Chad Varah. W 1953 r. zapoczątkował w Anglii ruch o nazwie „Samarytanie”, który zasięgiem objął cały świat. Ideą przedsięwzięcia jest niesienie szybkiej pomocy za pomocą telefonu, a konkretniej – rozmowy z dyżurującą w danym momencie osobą. Do Polski idea „Samarytan” dotarła w 1966 r. za pośrednictwem prof. Tadeusza Kielanowskiego. Już w roku kolejnym powstały, niezależnie od siebie, dwie placówki pomocy telefonicznej – w Gdańsku i we Wrocławiu. Gdański Telefon Zaufania dodał do swojej nazwy określenie „Anonimowy Przyjaciel”, nawiązując do idei samarytańskiego „zaprzyjaźnienia” i pomocy – bez rozgłosu, bezinteresownej, anonimowej. Był to pierwszy w kraju społeczny Telefon Zaufania, oparty na pracy wolontariuszy różnych zawodów.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.