Azyl w środku lasu

Justyna Liptak

|

Gość Gdański 50/2017

publikacja 14.12.2017 00:00

– Połknięcie dużej liczby tabletek nasennych nie wchodziło w grę. Chciałam czuć ból, wykończyć się. Dlatego postanowiłam się zapić – opowiada jedna z mieszkanek Domu Samotnej Matki.

Każdego roku mamy ze swoimi pociechami i siostry kanoniczki Ducha Świętego spotkać można na Marszu dla Życia i Rodziny. Każdego roku mamy ze swoimi pociechami i siostry kanoniczki Ducha Świętego spotkać można na Marszu dla Życia i Rodziny.
Justyna Liptak /Foto Gość

tekst i zdjęcia Justyna Liptak justyna.liptak@gosc.pl Kobieta jest matką prawie rocznej Amelki, która z zaciekawieniem rozgląda się po pokoju. – Mam jeszcze dwie córki. Jedna ma 10 lat i mieszka we Włoszech. Druga, 6-letnia, przebywa w rodzinie zastępczej. Mieszkałyśmy w naprawdę trudnych warunkach, ale przynajmniej byłyśmy razem – mówi pani Justyna.

„Przecież nie musisz rodzić”

Kiedy odebrano jej dziewczynki, kobieta zupełnie się załamała. – Piłam nieprzerwanie, do upadłego, bo chciałam się zabić, ale nie łykając tabletki i odchodząc bez bólu. Chciałam żeby bolało, bo w końcu nie umiałam zrobić nic, żeby zatrzymać dzieci – wspomina. Z tamtego okresu niewiele pamięta. Otrzeźwienie przyszło dopiero, kiedy w ciężkim stanie trafiła do szpitala. – Nie wiem, jak to się stało, ale podobno był to ostatni dzwonek, żeby mnie uratować. Nałóg kompletnie mnie wyniszczył – leżałam sparaliżowana i myślałam, że skoro nie umarłam, to znaczy, że muszę żyć – wspomina.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.