Strzał był z ręki Polaka

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 1/2018

publikacja 04.01.2018 00:00

− Kruczoczarne włosy mojej mamy w ciągu jednego dnia zrobiły się siwe. Tata przeszedł zawał, a później wylew. Przez 10 lat był sparaliżowany i przykuty do łóżka. Komuna odebrała mi brata. Zrujnowała zdrowie. Kazała zapomnieć i nie dochodzić do prawdy − mówi Grażyna Browarczyk-Matusiak.

▲	– Jako dziewczynka rysowałam regularnie portrety brata. Robiłam wszystko, żeby nie zapomnieć jego twarzy – mówi Grażyna Browarczyk-Matusiak. ▲ – Jako dziewczynka rysowałam regularnie portrety brata. Robiłam wszystko, żeby nie zapomnieć jego twarzy – mówi Grażyna Browarczyk-Matusiak.
Jan Hlebowicz /Foto Gość

Dla swojej dziewczyny Dorotki kupił pod choinkę biżuterię: naszyjnik, pierścionek i kolczyki. Nie zdążył ich wręczyć. Od 5 dni trwał stan wojenny. Antoni Browarczyk z przyjaciółmi wracał z praktyk szkolnych. Na wysokości Huciska natrafili na antykomunistyczną manifestację, do której się przyłączyli. Po pewnym czasie, za namową przyjaciela, zdecydował się udać w bezpieczniejsze miejsce. Wtedy kula przebiła mu czaszkę.

Przylepka Tolka

− Toluś albo Tolek. Tak na niego mówiłam − mówi pani Grażyna, siostra. − Byliśmy bardzo zżytym rodzeństwem, chociaż dzieliło nas aż 13 lat różnicy. Najpiękniejsze wspomnienie? Dużo ich było, ale najbardziej utkwiły mi w pamięci drożdżówki. Ich smak, zapach – dodaje. Tolek, wracając z pracy, zawsze przynosił pachnące wypieki młodszej siostrze. Nie było wtedy zbyt wielu słodyczy na sklepowych półkach. A jeśli już były, to mało smaczne. Brat musiał się sporo nagimnastykować, by zdobyć te „najlepsze”. – Kiedy wracał do domu, biegłam przez cały korytarz, rzucałam mu się na szyję, a potem pytałam: „A drożdżówkę masz dla mnie?”.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.