Gdy nawet na sen nie starcza czasu...

Justyna Liptak

|

Gość Gdański 14/2018

publikacja 05.04.2018 00:00

Praktycznie nie istnieje system gwarantujący wsparcie osobom samodzielnie opiekującym się chorymi bliskimi. Na szczęście są ludzie, którzy udowadniają, że opiekun rodzinny nie musi być sam.

– Wolontariusz to takie okno na świat dla osoby, której pomaga. Można zadeklarować wsparcie w jeden dzień w tygodniu albo więcej. Najważniejsze to być systematycznym, bo podopieczny czeka – podkreśla Anna Janowicz. – Wolontariusz to takie okno na świat dla osoby, której pomaga. Można zadeklarować wsparcie w jeden dzień w tygodniu albo więcej. Najważniejsze to być systematycznym, bo podopieczny czeka – podkreśla Anna Janowicz.
Justyna Liptak /Foto Gość

Córka pani Asi urodziła się z uszkodzonym centralnym układem nerwowym. Jej stan przez pierwsze lata był bardzo zły. – Nie podnosiła się, była wiotka, wymagała karmienia przez sondę, miała częste napady padaczki, nie wodziła wzrokiem. Od samego początku w opiece nad nią pomagał mi zespół Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza w Gdańsku – podkreśla Joanna Dettlaff.

Codzienność pani Joanny to opieka nad córką, starszym synem Rafałem, a obecnie również nad mężem, który zachorował. Kobieta na swój los się nie skarży. Nie mówi również o zmęczeniu. Na odrobinę odpoczynku pani Asia z Alą miały szansę przy okazji wyjazdu na turnus rehabilitacyjny, w którym wzięła udział dzięki środkom zebranym przez Fundację Hospicyjną.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.