W 8. rocznicę śmierci ks. Jana Kaczkowskiego

Justyna Liptak Justyna Liptak

publikacja 25.03.2024 23:37

Bp Piotr Przyborek przewodniczył Mszy św. w intencji zmarłego 28 marca 2016 r. ks. Jana Kaczkowskiego. Na modlitwie w kościele św. Jerzego w Sopocie zgromadzili się rodzina, przyjaciele oraz parafianie.

W 8. rocznicę śmierci ks. Jana Kaczkowskiego Mszy św. w intencji zmarłego kapłana przewodniczył bp Piotr Przyborek. Justyna Liptak /Foto Gość

Gromadzimy się na tej Eucharystii, aby modlić się za ks. Jana w kolejną rocznicę jego śmierci. Chcemy dziękować Bogu za jego życie i prosić dla niego o radość nieba - mówił bp Przyborek.

Biskup przypomniał, że to właśnie w tym kościele ks. Jan sprawował swoją Mszę św. prymicyjną, a od 8 lat jest to miejsce modlitwy w intencji kapłana. - Niech tak pozostanie, bo modlitwa to coś najpiękniejszego, co możemy dać naszym zmarłym - mówił bp Przyborek.

Podzielił się wspomnieniem ostatniej, wspólnie sprawowanej Eucharystii. - Było to w Wielki Poniedziałek 2016 r. w jego rodzinnym domu. Był już wówczas leżący, ale pragnął tej Eucharystii. Pamiętam, że spoglądałem w jej trakcie na Jasia. Zadawał się nieobecny, ale kiedy przyszedł ten najważniejszy moment - konsekracji, kiedy chleb i wino na tym ołtarzu polowym, przy łóżku chorego, stawały się Ciałem i Krwią Chrystusa, to Jan, mimo zamkniętych oczu, wyciągnął rękę i zaczął te słowa, które wypowiadał przez kilkanaście lat każdego dnia, deklamować razem ze mną - wspomina biskup.

- Właśnie to umiłowanie Eucharystii było u Jana bardzo znaczące. On zawsze, mimo przeciwności, chciał być księdzem. Chciał dzielić się Chrystusem, który staje się obecny na ołtarzu i którego możemy przyjąć do serca. I właśnie mimo tego, że były chwile, później coraz częstsze, że świadomość Jasia zanikała, to tamten moment pokazuje, co miał w sercu, a był to Jezus - podkreślił hierarcha.

Biskup odniósł się również do swojej ostatniej wizyty w puckim hospicjum. - Księdzu Janowi i jego współpracownikom udało się stworzyć takie miejsce, gdzie na końcu życia chciałoby się być, i to jest wspaniałe. Takie dobre dzieła świadczą o naszej miłości, bo to, co nie bierze się z miłości, umyka, a to, co z niej jest, trwa. Dlatego, że miłość jest zakorzeniona w Bogu. I dlatego to, co czynimy z miłością, zostawia głęboki ślad na bardzo długo - wyjaśnił.

- Myślę, że to, iż hospicjum nadal tak dobrze funkcjonuje, świadczy, że powstało z bardzo głębokiej miłości. I niech to dla nas będzie przykład, że nie wszystko musimy przeliczać. Lepiej spojrzeć przez pryzmat miłości, bo to ma największą wartość. Nie odpuszczajmy, nie rezygnujmy z miłości, bo skoro Bóg jest miłością, to kochając, do Niego się upodabniamy - zakończył bp Przyborek.