Sopockie historie na Światowy Dzień Chorego

Medycy są blisko chorych nie tylko w czasie pandemii. Służą wiedzą i pomocą także w hospicjum. W sopockiej placówce im. św. Józefa jak w soczewce skupiają się historie życia czterech kobiet, które swoje życie poświęciły służbie chorym.

Światowy Dzień Chorego, który będziemy obchodzić w czwartek, 11 lutego, to dobra okazja, by przyjrzeć się pracy medyków, którzy opiekują się osobami zmagającymi się z chorobami.

Szczególnym miejscem posługi lekarzy, pielęgniarek i opiekunów jest hospicjum. Tutaj nie ma spektakularnych sukcesów w leczeniu chorych, jak na oddziałach ratunkowych czy chirurgicznych. Mało tego - miejsce kojarzy się z odchodzeniem i przygotowaniem do przejścia chorego do domu Ojca. Ale i tu trwa codziennie walka - o kolejny dzień, o pokonanie bólu, a czasem o kolejny oddech.

Historie, które opowiadają cztery kobiety pracujące w Hospicjum św. Józefa w Sopocie, to zupełnie inny obraz medycyny. Bez blichtru, fajerwerków, ale będący istotą tej dziedziny nauki - wytrwałej, cierpliwej służby na rzecz chorego.

Que Phuong Nguyen urodziła się w Wietnamie, ale miejscem jej życia jest Pomorze. Absolwentka gdańskiej uczelni medycznej od ponad 10 lat pracuje w hospicjum. - Myślę, że z zawodem lekarza moje życie jest związane od samego początku. Na świat przyszłam dzięki pomocy lekarki, która uratowała moją mamę i mnie. Noszę jej imię jako wyraz szacunku. I z tego też powodu postanowiłam jeszcze jako dziecko, że zostanę medykiem - wspomina.

Studenckie praktyki na ostatnim roku przywiodły ją do sopockiego hospicjum. I została tu na dobre. - Byłam tak szczęśliwa, gdy zaproponowano mi pracę tutaj! To dla mnie najlepsze miejsce. Czuję, że mój profesjonalizm jest tu najbardziej przydatny i oczekiwany przez chorych - dodaje.

Od 12 lat w sopockim hospicjum pracuje dr n. med. Aleksandra Modlińska. Lekarka z ponad 20-letnim stażem zawodowym obecnie kieruje placówką medyczną. Pani Aleksandra mówi, że w pracy z chorymi, którzy odchodzą, mieści się kwintesencja zawodu. - Tu nie ma spektakularnej medycyny, jak w uniwersyteckich klinikach czy na oddziałach ratunkowych albo chirurgicznych. Ale jest wszystko to, w czym lekarze są kształceni od początku studiów: człowiek, empatia, pomoc choremu i walka. Ta toczy się codziennie, mimo doskonale znanej diagnozy, do końca. Dlatego wiem, że mam najlepszy zawód na świecie - mówi lekarka.


Więcej o historiach sopockich medyków w 5. numerze "Gościa Gdańskiego" na 7 lutego.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..