− Rozmawiałyśmy kilka tygodni przed jej śmiercią. W tamtym czasie dostawała pogróżki od więźniów. Tych samych, którym dawała schronienie, pomagała znaleźć pracę, których karmiła. Ze łzami w oczach mówiła: „Wiem, że moja ofiara życia jest potrzebna, jestem gotowa” – wspomina prof. Grażyna Świątecka.
Pacjenci i przyjaciele mówili o niej „lekarz ciała i duszy”. Pomagała samotnym matkom, więźniom, bezdomnym, alkoholikom, chorym na AIDS. Mija 25 lat od męczeńskiej śmierci Aleksandry Gabrysiak, kandydatki na ołtarze.
Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.