O wędrowaniu dookoła świata, rwaniu zębów i niespodziankach Opatrzności z Dominikiem Włochem, absolwentem resocjalizacji Uniwersytetu Gdańskiego i pielgrzymem, rozmawia ks. Sławomir Czalej.
A jak Ty znalazłeś się w projekcie?
– Podczas spotkania Roman rzucił myśl, że przydałaby się jeszcze trzecia osoba… Była już Fatima – a więc zachód, potem południe, czyli Jerozolima, i przydałby się ktoś ze wschodu. Z tym, że pierwotna wersja była taka, żeby się rozejść z Polski w trzy strony świata.
Wybór padł na Moskwę?
– Dokładnie. Zwłaszcza że miejsce to wiąże się mocno z przepowiednią fatimską. Jest to też odniesienie do Jana Pawła II, do jego niespełnionego marzenia, żeby tam być. No i kiedy Roman do mnie zadzwonił, i to w święto trzech archaniołów, początkowo myślałem, że chce zapytać, jakie ma zabrać buty do Jerozolimy, że poprosi o jakieś porady. Wtedy sama pielgrzymka jakoś nie pasowała mi czasowo. Wróciłem z rocznego pobytu na Madagaskarze, uczyłem w szkole, prowadząc zajęcia teatralne i z twórczego myślenia.