„Tu wszystko się kończy i zaczyna, Gdańsk, Sopot, Gdynia” – śpiewał niegdyś zespół eM. Zespół z… Trójmiasta? A może z Gdańska? No, właśnie. Grupa pochodzi z Pruszcza Gdańskiego, później przeniosła się do Gdańska. Jej muzycy to kibice gdańskiego klubu żużlowego GKS Wybrzeże. Ale na oficjalnej internetowej stronie zespołu piszą o sobie, że są z Trójmiasta.
Ciekawą próbę ujęcia tego zagadnienia podjęła jakiś czas temu Barbara Bossak-Herbst w pracy Antropolis. Współczesny Gdańsk w wymiarze symbolicznym (Trio, Warszawa 2009). Wprawdzie w tytule główną rolę zajmuje Gdańsk, jednak - jak pisze sama autorka - jej celem było pokazanie sfery ikonograficznej, a także funkcjonalnej wszystkich podmiotów owego mitycznego Trójmiasta, tak jak zajmują się tym „trójmiejskie” media. I cóż się okazuje? Próba zakończyła się niepowodzeniem. Głównym terytorium dociekań Bossak-Herbst stał się Gdańsk. Bo też, co oczywiste, Gdańsk pełni rolę wiodącą w aglomeracji, a wszystkie trzy miasta nie tylko stanowią odrębności administracyjne, ale wyrastają z różnych źródeł.
Ja dodałbym do tego swoje spostrzeżenie związane z tym, że o ile Gdańsk pełni faktycznie rolę wiodącą jako największy, najstarszy ośrodek miejski, o tyle Sopot jest jego małym, niegdyś zależnym satelitą. Miastem o tradycji wyrosłej na bazie zdroju/kurortu i do roli kurortu przywykłym. Dziś, mimo wszystko, od Gdańska niezależnym. Gdynia z kolei walczy zaciekle o własne miejsce w przestrzeni geograficznej, historycznej i społecznej. A pewnie także politycznej. Gdynia od pierwszych dni swojego niedługiego istnienia nie tylko miała inne źródła niż Gdańsk. Nie tylko inny, albo przynajmniej konkurencyjny wobec Gdańska był cel jej budowy i funkcjonowania, ale także w sferze ideologicznej bazy różniła się we wszystkim od stolicy Pomorza. Była ośrodkiem na wskroś polskim, bez historycznych obciążeń (co oczywiste). Ośrodkiem reprezentującym tylko Polskę. Nowoczesnym (nie tylko nowym), modernistycznym z ducha nie tylko w architekturze. Ponadto dziś władze miasta i jego mieszkańcy mają swoje ambicje jeśli chodzi o prymat Gdyni wśród ośrodków miejskich i gospodarczych w tym regionie. Mówię tu rzecz jasną o miejskiej historii Gdyni. Zresztą owa miejskość Gdyni i rozkwit Sopotu stoją w zdecydowanej opozycji do Gdańska. Gdynia to Polska, Sopot – owszem: satelita – ale z potencjałem (a nie tylko z chęciami), by funkcjonować odrębnie.
Wróćmy jeszcze do Karty Trójmiasta. Fakt, że dopiero przy okazji tej koncepcji po raz pierwszy użyto sformułowania „Trójmiasto” oficjalnie, także świadczy na niekorzyść samej idei. Twór sztuczny, ukuty i wymuszony przez lokalne media, które bezrefleksyjnie chciałyby ujednolicić to, czego ujednolicić się nie da.
Bo też nigdy interesy Gdyni, Sopotu i Gdańska nie będą tożsame. Poza tym może, by na Wybrzeże docierały latem jak największe masy turystów. Ambicje gospodarcze i polityczne liderów, umiłowanie lokalnych społeczności do swych małych ojczyzn, wreszcie potencjał ekonomiczny, stoją wobec siebie w zdecydowanej opozycji. Bilet miejski czy obwodnica lub sieć kolejowa nie są ani pierwszymi jaskółkami narodzin Trójmiasta, ani też aktem dobrowolnym. To tylko społeczno-ekonomiczny splot interesów. Zbyt mało, by z idei zrodziła się materia.
Zatem, jeśli mieszkasz w Gdańsku, pracujesz w Gdyni, a na imprezach ze znajomymi spotykasz się w Sopocie, to skąd tak naprawdę jesteś? Zamienisz swój Wrzeszcz, swoją Chylonię na 3city?