Oglądając programy informacyjne nie mogę oprzeć się wrażeniu, że media, zwłaszcza te bardziej liberalne, robią wszystko, aby tzw. cywilizacja zachodu przeszła do historii.
W ubiegłym tygodniu w kilku programach informacyjnych można było obejrzeć okraszony złośliwym komentarzem filmik, ukazujący przeciągającą się interwencję bytowskiej drogówki. Film, który jakoby miał być znakiem słusznego społecznego sprzeciwu, wobec nieudolności polskiej policji.
Dla porządku, tym, którzy nie mieli okazji obejrzeć tego widowiska wyjaśniam, że chodzi o zatrzymanie kierowcy, który najpierw przekroczył dozwoloną prędkość, a następnie przez dłuższy czas uciekał przed policyjnym radiowozem.
Widz, który bezkrytycznie oglądałby ten przekaz, pozwalając się prowadzić narracji dziennikarza, mógłby odnieść wrażenie, że celem, jaki przyświecał twórcy owego nakręconego komórką filmu jest ukazanie tego, ze policja nie potrafi działać. Więcej nawet. Możnaby pomyśleć, że posługujący się kamerą telefonu człowiek, oczekiwałby mocnych rozwiązań. Tzn. w porządku byłoby, gdyby policjanci rzucili kierowcę o ziemię, wykręcili sprawnie ręce, a później bezceremonialnie wrzucili go na tylne siedzenie, dla niepoznaki tylko osłaniając mu głowę, by wsiadając do auta nie doznał obrażeń. Nic bardziej mylnego. Bowiem ten który nakręcił ów film był synem zatrzymywanego. Trudno więc podejrzewać go o pragnienie stworzenia materiału szkoleniowego, który miałby podnosić kwalifikacje policjantów i zachęcać ich do bardziej zdecydowanych działań.
To, co mnie naprawdę martwi, to fakt, że autor reportażu, którego część stanowił ów filmik, robił wszystko, aby jako pozytywnego bohatera całej tej sytuacji ukazać właśnie owego kierowcę, z policjantów zaś uczynić czepiających się zupełnie niesłusznie sztywniaków. Raz starając się wykazać nieadekwatność ich zachowań, za chwilę zarzucając im brak wyszkolenia i dyletanctwo.
Przekaz, jaki płynie do świadomości, a pewnie i ten ważniejszy - do podświadomości widza - jest prosty: Nie należy karać przekraczających przepisy. Nawet jeśli powodują przy tym zagrożenie innych użytkowników drogi. A jeżeli już policjantowi po udanym pościgu uda się zatrzymać sprawcę, powinien co najwyżej pogrozić palcem i poprosić, żeby pirat w przyszłości jeździł ostrożniej.
Nie. Nie zamierzam tu podważać społecznej kontroli nad służbami, które przecież mają działać dla społeczeństwa. Wygląda jednak na to, że niektórym przedstawicielom czwartej władzy wszystko się poprzestawiało. W głowach oczywiście.
Może więc warto przypomnieć sobie, że dziennikarze, tak, jak policja, nauczyciele, lekarze, księża mają jak najlepiej służyć społeczeństwu. Każdy we właściwy sobie sposób. A tu zawsze należy zaczynać od siebie. Bo nawet dziennikarz nie może być w społeczeństwie świętą krową. Istnieje bowiem realne pytanie: Co stanie się wówczas, gdy zburzymy już wszystkie autorytety? I czy gwiazdy dziennikarstwa będą w stanie zaspokoić wszystkie społeczne potrzeby?