Kiedy w ostatnim czasie spotykałem się z przyjaciółmi - młodymi małżeństwami, w pocie czoła pracującymi na utrzymanie swoich rodzin, bądź z ludźmi starszymi, żyjącymi z ciężko zapracowanych emerytur - często w rozmowach pojawiał się temat rosnących kosztów utrzymania.
Moi rozmówcy narzekali na spadek realnej wartości pieniądza. Ktoś powie: ʺMy Polacy tak mamy. Lubimy stale narzekaćʺ. I pewnie jest w tym ziarno prawdy. Zadziwiające jest jednak to, że niezależnie od środowiska, ludzie, którzy nie znają siebie nawzajem, wyrażają w tej kwestii podobne opinie. - Życie jest coraz droższe. A za te kilkanaście złotych, które mam przeznaczone na codzienne zakupy, do domu przynoszę coraz mniej. Do tego dochodzi znaczny wzrost opłat za moje mieszkanie - żali się pan Bogdan, siedemdziesięcioletni emeryt.
ʺMoże przesadzaʺ - powiemy pewnie. Jeżeli stać go na utrzymanie mieszkania, a do tego ma jeszcze kilkanaście złotych na codzienne wydatki, to nie jest źle. Są przecież w naszym kraju ludzie, którzy mają gorzej. Najniższa emerytura wynosi przecież w Polsce (dane z roku 2012) 799 zł i 18 groszy brutto. To też jest prawda.
Jest w końcu tylu młodych, bezrobotnych ludzi, którzy skończywszy z dobrymi wynikami studia, nie mogą znaleźć zatrudnienia. Oops… Chyba mnie poniosło. Jak nie mogą, to pewnie nie chcą. Dla chcącego bowiem nic nie jest trudne. A młodzi wolą się bawić niż pracować.
Trudno jednak dyskutować z konkretnymi danymi. Podczas ostatniej manifestacji związkowców, która miała miejsce w Gdańsku, Krzysztof Dośla bił na alarm: ʺTylko w samym przemyśle okrętowym straciliśmy w ostatnich latach 18 tys. miejsc pracy, które nie zostały zastąpione niczymʺ. Realizowałem materiał z tego wydarzenia. Sam słyszałem.
Kiedy jednak wróciłem do domu i włączyłem telewizor, zobaczyłem sielankowy obraz mojej ukochanej Ojczyzny. Oto dzięki europejskim funduszom ludziom żyje się dostatnio. A Polska rośnie w siłę. Dzieci grają w piłkę na nowych boiskach, a starsze panie z powodu braku innych zajęć, zaczynają z pasją uprawiać nordic walking. Wszystko dlatego, że Polskę zmieniamy wszyscy.
Ta różnica w postrzeganiu świata sprawiała mi jednak pewien dyskomfort.
I nagle, jak w błysku wielkiego wybuchu, wszystko stało się jasne. Było to podczas wykładu Tomasza Rożka, który miał miejsce dwa dni temu na gdańskiej politechnice. Mimochodem zaistniał tam temat wszechświatów równoległych. Zrozumiałem. Władzę, jej rodziny oraz tych, którzy partycypują w ich osobistych sukcesach, zasysa czasem wszechświat równoległy. I tylko pozornie spoglądają oni na tę samą, co reszta społeczeństwa, rzeczywistość. Tak było za tow. Gierka, który u końca sprawowania urzędu mówił, jak twierdzili świadkowie - szczerze: ʺChciałbym, towarzysze, abyście wiedzieli, że zawsze chciałem dobrzeʺ. Słowa te padły jednak wówczas, gdy światy równoległe znalazły się na kursie kolizyjnym, a ich zderzenie było już nieodwracalne.
Sęk w tym, że historia, choć w różnych przebraniach, lubi się powtarzać.