Od 22 do 24 listopada w Gdańsku odbyła się konferencja naukowa poświęcona rodzinie i zagrożeniom osobowości młodego człowieka.
Jednym z zaproszonych prelegentów był Grzegorz Górny, publicysta tygodnika "W sieci".
Matrix
- Matrix to kreowanie jakiejś fałszywej rzeczywistości, która jest narzucana ludziom w celu ich zniewolenia. To się odbywa na skalę masową. Dzisiaj w mediach kreowany jest taki właśnie fałszywy obraz rodziny - mówił do zgromadzonych. - Dlaczego rodzina jest dziś tak atakowana? - pytał. Opierając się na biblijnym opisie stworzenia człowieka podkreślał, że jest on stworzony na "obraz i podobieństwo Boże". Ukazał następnie istotę chrześcijańskiego małżeństwa, które nie ogranicza się tylko do momentu zawierania sakramentu, ale jest stanem, który rozciąga się na całe życie. Podkreślał także rolę, jaką w przekazywaniu wiary pełnią chrześcijańscy rodzice. "Oddajcie cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga" - prelegent cytował Ewangelię. Podkreślał także, iż niezwykle często przedstawiciele władzy powołują się na ten fragment Pisma św.
- Ale państwo bardzo często ma takie tendencje do podporządkowywania sobie innych sfer, do wykraczania poza swoje kompetencje, do kontrolowania wszystkiego - mówił. - Bo jeżeli dzisiaj zabrania się aptekarzom, żeby odmawiali sprzedaży środków wczesnoporonnych i powołuje się na tę zasadę, to tak naprawdę ten cesarz, to współczesne państwo, rozszerza swoje granice, sięga po sumienie owego aptekarza - zaznaczał. - Nie przez przypadek państwo atakuje Kościół i rodzinę, bo to są niezależne od niego źródła autorytetu - odpowiadał na postawione na wstępie pytanie.
Górny ukazał także mechanizmy, jakimi posługują się media w celu manipulacji. - Kiedy rodzina przedstawiona jest jako źródło opresji i ograniczeń na skutek długotrwałego bombardowania takimi komunikatami, zmienia się sfera uczuciowa. Pojawia się dyskomfort. Za zmianą uczuć idzie zmiana poglądów, a dalej także zachowań. Nieprzypadkowo mówi się, że media są "bronią masowego wrażenia", że zarządzają emocjami widzów - stwierdził.
Kulturkampf
Drugi z wykładów ukazywał rodzinę w świetle walki o kulturę. Cytując bł. Jana Pawła II, prelegent przypomniał, że dzisiaj toczy się "bój o duszę świata". Dotyczy to przede wszystkim elit, które narzucają wizję rzeczywistości całym społeczeństwom. Podkreślił także, iż do naszego rozumowania w sposób niekontrolowany wkrada się myślenie w kategoriach świata. Według nich chrześcijanin jawi się jako nieustannie atakowany, zmuszony do ciągłej obrony i w rezultacie skazany na przegraną.
Cytując fragmenty swojej rozmowy z abp. Grenady Francisco Javierem Martinezem, porównał cywilizację zachodu do Imperium Rzymskiego z jego schyłkowego okresu. - Ile praw na świecie trzeba by odkręcić na całym świecie. Ekscytujemy się, że na Węgrzech jedna ustawa przeszła "po naszej myśli". W tym czasie przeszły tysiące innych, sprzecznych z naszym myśleniem. 99 proc. mediów to media laickie, które prezentują niechrześcijańską wizję świata. Ile naszych mediów trzeba by założyć, ile programów nadać, żeby to wszystko odwrócić, uzyskać stan równowagi? - pytał. - Celem chrześcijan jest budowanie państwa Bożego, budowanie Kościoła - podkreślał. Przywołał także działania, jakie podjęli chrześcijanie u progu upadku Imperium. - Zrozumieli, że cywilizacja imperium, to nie jest ich cywilizacja. Bo hasłem tej cywilizacji było "chleba i i igrzysk". To samo jest hasłem dzisiejszej cywilizacji Zachodu: konsumpcja i rozrywka - zaznaczał. Ukazał też rolę ówczesnych zakonów w ratowaniu Kościoła. - Zaczynały żyć dewizą "Ora et labora" nie "chleba i igrzysk". A Europa, która się wyłoniła po upadku cywilizacji Rzymu, była chrześcijańska - mówił.
Publicysta akcentował także konieczność powrotu do sposobu rozumienia świata, jakim cechowali się pierwsi chrześcijanie. - Musimy wrócić do katechumenatu pochrzcielnego - mówił.
Jako przykład myślenia narzuconego chrześcijanom przez świat przytoczył wynurzenia "bardzo ważnej pani polityk": - Ja swoje chrześcijaństwo zostawiam przed drzwiami urzędu. Kiedy przekraczam próg urzędu państwowego, moje chrześcijaństwo nie ma już nic wspólnego z tym, co robię - cytował jej wypowiedź. I odpowiadał: - Wyobraźmy sobie Chrystusa, który zostawia wszystkie swoje poglądy, gdy idzie do Piłata. Albo pierwszych chrześcijan, którzy idą przed oblicze namiestników… Gdyby tak myśleli, chrześcijaństwo nie przetrwałoby dwóch pokoleń. - Jeżeli mamy uczestniczyć w misji Chrystusa, musimy porzucić pesymistyczną, fatalistyczna koncepcję, że jesteśmy tymi ostatnimi obrońcami szańców, skazanymi na porażkę. Chrystus zwyciężył. Na Krzyżu zło zostało pokonane. Od nas zależy, czy przyłączamy się do zwycięzców, czy będziemy zdobywać dla Chrystusa dusze - stwierdził.