– Papież w 1987 roku wypowiedział słowa aktualne dla wszystkich pokoleń Polaków. Dopóki będzie stał ten monument, my jako strażnicy pamięci narodowej możemy spać spokojnie – mówi Andrzej Michałowski, członek Stowarzyszenia „Godność”.
Postanowiliśmy wznieść tablicę, która by przypominała młodym ludziom zwiedzającym Westerplatte, że papież powiedział coś, co jest dla nich dzisiaj ważnym przesłaniem – mówi Czesław Nowak, prezes stowarzyszenia. – W czasie, kiedy komunizm chylił się ku upadkowi, papież patrząc dalekowzrocznie chciał młodzieży przypomnieć o Westerplatte. Powiedział młodym: tamci walczyli, ale wy też musicie podjąć swego rodzaju walkę. O wartości, patriotyzm, ojczyznę. Już nie z karabinem w ręku, bo dzisiaj jest inny czas. Ale trzeba ich bronić, jak ci żołnierze, którzy tu polegli – dodaje.
Znikający krzyż
To nie pierwszy bój o pamięć, jaki na Westerplatte toczą byli więźniowie komunistyczni. Wspominają wcześniejszą batalię, której przedmiotem był krzyż na mogile obrońców polskiej placówki. Kiedy w roku 1946 kpt. Franciszek Dąbrowski, zastępca mjr. Sucharskiego, wrócił z oflagu, został szefem jednostki wojskowej w Nowym Porcie. Miał przygotowywać kadry dla Marynarki Wojennej. Skrzyknął wówczas swoich żołnierzy, którzy wrócili z wojny i w miejscu, gdzie zginęło wielu obrońców urządził symboliczny cmentarzyk. Na ich mogile postawił krzyż.
– Ten krzyż stał tam do 1962 roku. W tym właśnie roku komunistyczne władze chciały przywieźć na Westerplatte Chruszczowa. Pojawił się problem. Jak pokazać mu ten stojący nad mogiłami krzyż? Pomyśleli, że będzie lepiej, gdy będzie tam stał radziecki czołg – opowiada Czesław Nowak. Krzyż więc wycięto. Kierowca, który miał wywieźć go na wysypisko, pojechał do ks. Gustkowicza, proboszcza z Nowego Portu. Ten zawołał kilku parafian. Pojechali na cmentarz w Nowym Porcie i tam za Morskim Domem Kultury wkopali krzyż w ziemię pośrodku kępy krzaków, tak aby nikt nie mógł go zauważyć. Tak było do roku 1980. – Kiedy wybuchła „Solidarność”, postanowiliśmy ten krzyż przywrócić – mówi prezes Stowarzyszenia „Godność”. Portowa „Solidarność” postulowała przeniesienie czołgu w miejsce oddalone o 50 metrów od mogił. Pomysł przedstawiony został bp. Lechowi Kaczmarkowi, ówczesnemu ordynariuszowi diecezji gdańskiej. W końcu wydział ds. wyznań wydał zgodę na przywrócenie krzyża. Ale sprawa dotarła do gen. Jaruzelskiego i Wydziału Politycznego LWP. – Później rozpętała się prawdziwa burza. W wieczornym Dzienniku pojawił się reportaż, w którym mówiono, że chcemy czołg zepchnąć do kanału, że chcemy zburzyć pomnik na Westerplatte. Że „Solidarność” sieje zamęt – wspomina. Mimo tych problemów uroczystość przywrócenia krzyża odbyła się 30 sierpnia. Krzyż postawiono przed czołgiem. – Przyjechało wielu gości. Był nawet ks. Popiełuszko. Po latach wypatrzyliśmy na zdjęciach, że zaraz za nim stał Piotrowski, jego kat – mówi Andrzej Michałowski.