Nie takie średniowiecze ciemne...

O tym, czemu w wiekach średnich żebranie mogło być przywilejem a niemycie się wielką pokutą, z ks. dr. Leszkiem Jażdżewskim, autorem najnowszej książki poświęconej dziejom Kościoła na Pomorzu w tamtym okresie, rozmawia Jan Hlebowicz.

Średniowieczni gdańszczanie byli też zapalonymi pielgrzymami...

W swojej obecnej znanej nam formie pielgrzymka narodziła się we wczesnym średniowieczu. Pielgrzymowanie było dowodem pobożności, ale i odwagi. Pątnicy przemierzając daleką trasę, bardzo często boso, narażali się na rozliczne niebezpieczeństwa. Mogli zostać napadnięci przez rozbójników, oszukani przez nieuczciwych oberżystów, albo ze względu na brak środków sanitarnych, ciężko zachorować. Pielgrzymki były też wyrazem pokuty, jaką nadawali średniowieczni spowiednicy za popełnione grzechy.

Formą pokuty było m.in. niemycie się podczas podróży...

Wbrew obiegowej opinii średniowieczny człowiek dbał o higienę osobistą. Funkcjonowały łaźnie miejskie, z których korzystali m.in. członkowie bractw. Również mieszkańcy wsi zażywali kąpieli przez cały rok. Dlatego pątnicy śluby niemycia się podczas pielgrzymki traktowali jako formę wyrzeczenia, którą można ofiarować Panu Bogu.

Dokąd pielgrzymowali gdańszczanie w średniowieczu?

Wśród miejsc chętnie odwiedzanych przez pątników były m.in. Einsiedeln w Szwajcarii, Akwizgran w Niemczech, Amersfoort w Holandii czy Rocamadour we Francji. Jednak szczególną popularnością cieszyło się miasteczko Wilsnack w Brandenburgii. Przedmiotem kultu były hostie, które przetrwały pożar kościoła, a po ich odnalezieniu odkryto na nich kropelki krwi. Liczba pielgrzymów w Wilsnack dorównywała Santiago de Compostela. Pątnicy nabywali w sanktuarium drobne upominki m.in. cynowe plakietki, tabliczki czy broszki w kształcie trzech złączonych hostii. Jedną z nich odnaleziono na gdańskiej Wyspie Spichrzów.

Wielką czcicielką Hostii była bł. Dorota z Mątów, niezwykła postać, która niejednokrotnie pojawia się na kartach książki.

To rzeczywiście fascynująca postać, niestety, obecnie nieco zapomniana. Przez większość swojego życia mieszkała na ul. Długiej w Gdańsku wraz z rodziną. Mąż Adalbert, z którym miała 9 dzieci, znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Mimo jego zakazów Dorota chodziła do kościoła, przyjmowała Komunię św. i modliła się. Swoją postawą wpłynęła na nawrócenie męża. Razem odbyli kilka pielgrzymek do różnych sanktuariów europejskich m.in. do Rzymu. Po śmierci Adalberta przeprowadziła się do Kwidzyna.  Dorota prowadziła życie mistyczne, była także stygmatyczką - jedyną wśród świętych i błogosławionych polskich. Pod koniec życia została zamurowana w celi przy kościele katedralnym, stając się pierwszą polską rekluzą. Przez zakratowane okno przynoszono jej Eucharystię i pokarm. Po śmierci sława świętości Doroty obiegła Europę. Przy jej grobie modlił się m.in. król Władysław Jagiełło po zwycięstwie pod Grunwaldem. Obecnie jej wielkim czcicielem jest papież Benedykt XVI, który jeszcze jako kardynał odwiedził grób bł. Doroty.

Recenzja książki ks. dr. Leszka Jażdżewskiego w 4. numerze "Gościa Niedzielnego".

« 1 2 »