Z Markiem Adamkowiczem, dziennikarzem, publicystą i prozaikiem o napoleońskim Gdańsku, kryminale retro i antyfrancuskim spisku, rozmawia Jan Hlebowicz.
Jan Hlebowicz: Niedawno ukazała się twoja kolejna książka pt. "Oblężenie". Akcja powieści rozgrywa się w Gdańsku w 1813 r. W twierdzy stacjonuje francuski garnizon, do którego dołączyła część armii Napoleona po klęsce w Rosji. Panowanie Francuzów w mieście ma się ku końcowi. Dlaczego akurat ten czas i to miejsce wybrałeś?
Marek Adamkowicz: Szukałem czegoś, co z jednej strony miałoby walor świeżości, z drugiej dawało możliwość stworzenia wciągającej intrygi. No i koniecznie wiązałoby się z Gdańskiem. Czasy międzywojennego Wolnego Miasta są, moim zdaniem, opisane aż do bólu, tymczasem powieści na temat naszego miasta w czasach napoleońskich można policzyć na palcach. Grzechem byłoby tego nie wykorzystać! Co ważne, lato 1813 r. (a wtedy właśnie toczy się akcja powieści) było wyjątkowym momentem w dziejach miasta. Oficjalnie trwało zawieszenie broni pomiędzy Napoleonem a koalicją antyfrancuską, a jednocześnie obie strony szykowały się do zadania śmiertelnego ciosu. Wszyscy mieli świadomość, że właśnie ważą się losy Europy, w tym również Gdańska. W książce starałem się pokazać ów szczególny moment przesilenia, ale też walkę prowadzoną na tajnym, wywiadowczym froncie.
"Oblężenie" to kryminał retro. Kapitan Savigny - główny bohater powieści, musi odszukać i unieszkodliwić działającego w twierdzy szpiega. To nie jedyne zmartwienie Savigny'ego. Dochodzi bowiem do nieudanego zamachu na życie gubernatora Rappa, któremu Napoleon powierzył obronę miasta. Savigny to taki francuski Sherlock Holmes?
Wojskowy w typie Sherlocka Holmesa? To mało prawdopodobne. Kapitan Savigny, owszem, ma chwile przebłysku, ale w swoim śledztwie najczęściej błądzi, gubi tropy, często też wymusza informacje torturami. Nie ma w tym detektywistycznej subtelności. Jest natomiast okrucieństwo wojny.
Kapitan Savigny to postać niejednoznaczna. Z jednej strony człowiek wrażliwy, refleksyjny i uczuciowy, a z drugiej brutalny, nieufny, pozbawiony skrupułów. Tworząc tego bohatera inspirowałeś się jakąś postacią historyczną?
Savigny nie ma pierwowzoru. To postać wymyślona - od początku do końca, choć oczywiście nakreślona w granicach prawdopodobieństwa. Myślę, że dzięki wspomnianej niejednoznaczności jest nawet bardziej wiarygodna i interesująca, aczkolwiek może też budzić skrajne oceny…
Polubiłeś kapitana Savigny'ego?
Nie żywię do niego uczuć. To tylko postać literacka, choć jako autor mam oczywiście nadzieję, że Savigny będzie żył własnym życiem - dzięki czytelnikom.
Gdy akcja osiąga punkt kulminacyjny (Savigny wpada na trop antyfrancuskiego spisku), niespodziewanie wątek szpiegowski splata się z obyczajowo-romansowym. Retrospekcje z wcześniejszego pobytu Savigny'ego w Gdańsku pozwalają ujrzeć go z innej perspektywy. Dlaczego zdecydowałeś się na ten zabieg?
Nie chciałem, żeby powieść była typowym kryminałem czy książką sensacyjną. Zależało mi na rozbudowaniu tła i psychologicznym pogłębieniu postaci. Dlatego obok narracji dotyczącej roku 1813 są wspomnienia o pierwszych miesiącach panowania Francuzów w Gdańsku. Ta retrospekcja pozwala pokazać zmiany, jakie zaszły w ciągu niespełna siedmiu lat francuskiej bytności w Gdańsku (wielu mówi: okupacji), ale też prześledzić emocjonalne dojrzewanie lub obumieranie niektórych bohaterów.
Intryga kryminalna wpleciona w historyczne realia odtworzona została z wielką starannością i dbałością o detale. Doskonale odmalowujesz klimat Gdańska przełomu XVIII i XIX wieku. W jaki sposób przygotowywałeś się do pisania "Oblężenia"?
Mam to szczęście, że jako dziennikarz zajmuję się głównie tematyką historyczną. Dzięki temu mogłem bez problemu łączyć pracę zawodową ze zbieraniem materiałów do książki. Bezcenny w zdobyciu informacji był zwłaszcza kontakt z pracownikami Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, ale też rekonstruktorami czy po porostu miłośnikami epoki. Dodatkowo nad gotowym maszynopisem pochylili się ceniony przewodnik po Gdańsku Aleksander Masłowski oraz dr Sławomir Skowronek, znawca tematyki napoleońskiej. To, że sięgałem do książek i XIX-wiecznych gazet rozumie się samo przez się.
Przypuszczam, że podczas badań natrafiłeś na wiele interesujących, nieznanych dotąd wątków z historii XVIII i XIX-wiecznego Gdańska. Czy któryś z nich szczególnie cię zaciekawił albo zadziwił?
Rzeczywiście, było tego sporo. To, czego nie wykorzystałem w książce, pożytkuję teraz w formie artykułów. Interesujące są chociażby losy kilku napoleońskich generałów, którzy zginęli lub zmarli w Gdańsku podczas oblężenia w roku 1813 czy też przekazywana z pokolenia na pokolenie opowieść o zagładzie francuskiej armady jesienią 1807 r. Jeżeli w nią wierzyć, to u naszych wybrzeży zatonęło wówczas lub zostało wyrzuconych na brzeg aż czternaście statków. Katastrofa niewyobrażalna!
Czasy napoleońskie w Gdańsku to karta historii dobrze zbadana i poznana?
W ostatnich latach pojawiło się kilka interesujących opracowań na temat napoleońskiego Wolnego Miasta Gdańska, tyle tylko, że jest to kropla w morzu potrzeb. Prywatnie od dłuższego czasu kibicuję badaniom dr. Andrzeja Nieuważnego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Informacje, które znajduje on w archiwach francuskich i rosyjskich naprawdę robią wrażenie. Niedawno, po lekturze zapisków francuskiego żandarma, powiedział mi, że w Gdańsku roku 1813 mogły się zdarzać przypadki kanibalizmu.
Myślisz już nad kolejną powieścią?
Padały już propozycje napisania kolejnej części przygód kapitana Savigny’ego, ale - przyznam szczerze - na razie niczego nie planuję. Zabierając się do pisania, trzeba mieć w sobie naprawdę dużo zapału, który nie zgaśnie zanim nie postawisz ostatniej kropki.
Recenzja książki "Oblężenie" w 7. numerze "Gościa Niedzielnego".