Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Chłopcy, strzelajcie odważnie i celnie

Marynarz bohater. – Bito nas w tym samym pokoju. Funkcjonariusze kopali w żołądek i głowę. Ciosy zadawali też nogą od krzesła. Adam był cały opuchnięty i twarz miał czarną od kolejnych uderzeń – wspomina Eugeniusz Menczak.

Kwiecień 1947 roku. Zmęczona, zapłakana kobieta przez kilka dni stoi przed bramą gdańskiego więzienia. Błaga o jedną, jedyną informację – gdzie pochowano jej ukochanego syna. Wreszcie jeden ze strażników lituje się nad nią. Podpowiada, by poszła do grabarza, który pracuje na cmentarzu garnizonowym. To on wskazuje jej miejsce. Adama Dedio pochowano w zaniedbanej części nekropolii. Na tabliczce nie ma imienia i nazwiska. Jedynie numer: 169. Pamięć o nim nie miała przetrwać.

Mojemu dziecku

Maria Dedio rozmawiała z synem zanim jeszcze przyszedł na świat. Na dwa tygodnie przed porodem zapisała pierwsze kartki pamiętnika zatytułowanego „Mojemu dziecku”. Wpis nosi datę 12 grudnia 1918 roku: „Moje Ukochane! Za miesiąc może będziesz na świecie. Bądź duchem prawym, czystym, promiennym. Bądź siewcą dobra i nie opuszczaj rąk w dążeniu do coraz większej doskonałości i świętości”. Pamiętnik po ponad pół wieku trafił do rąk Waldemara Kowalskiego, pracownika Muzeum II Wojny Światowej. – Dzięki zapisanym słowom pani Marii, bohaterskie losy jej syna utrwalone zostały dla kolejnych pokoleń – mówi. Adam Dedio przyszedł na świat w Wigilię 1918 r. w rodzinie polskich inteligentów. Matka była absolwentką polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz slawistyki i romanistyki na wiedeńskim uniwersytecie, ojciec Stanisław – profesorem filologii klasycznej, nauczycielem gimnazjalnym. Styczeń 1925 r. „Adaś śpiewa z wielkim zapałem po całych dniach: ramię pręż, słabość krusz! Wolę tęż. Ojczyźnie miłej służ!”. Dziewięć lat później Adam jest w V klasie gimnazjum i ma już dwoje młodszego rodzeństwa – siostrę Hanię i brata Tadeusza. Uczy się bardzo dobrze. W 1937 r. pani Maria zapisuje w pamiętniku: „Dziś przed południem zdał maturę. Jak się ten chłopak umie cieszyć! Przygotowuje teraz podanie o przyjęcie do Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu”. Adam zdał egzaminy i dostał się na wymarzoną uczelnię. Praktyki odbywał w Gdyni. Pływał na ORP „Iskra”, „Gryf” i „Generał Haller”. „Dostałam od Adasia wiadomość, że już dostał mundur. Odtąd dziecko wyszło z mojej bezpośredniej opieki” – pisała pani Maria.

Niewola, tortury, gestapo

We wrześniu 1939 r. młody podchorąży zmienił granatowy mundur na zielony i wstąpił w szeregi piechoty. Brał udział w walkach z nadciągającą od wschodu Armią Czerwoną, a następnie hitlerowską. Podczas działań bojowych został ranny i trafił do szpitala. Za zasługi na polu walki został mianowany podporucznikiem i dowódcą baonu. Potem przyszedł czas niewoli. Adam trafiał do kolejnych obozów jenieckich. W końcu skierowano go do prac przymusowych w niemieckim gospodarstwie rolnym. Na podstawie zamiany za innego zwerbowanego przez Urząd Pracy robotnika powrócił do rodziny. Jeszcze tego samego roku wstąpił do AK. Po trzech latach działalności konspiracyjnej został aresztowany przez gestapo. – By wymusić zeznania, wyłamywano mu palce i przypalano pięty. Adam Dedio do niczego się nie przyznał. Mimo tortur nie zdekonspirował swoich przyjaciół – podkreśla W. Kowalski. – Po brutalnym śledztwie Niemcy wypuścili go, licząc, że i tak umrze – dodaje. Jednak przetrwał. Po rekonwalescencji trafił do oddziału AK dowodzonego przez Józefa Świdę „Dzika”, podkomendnego legendarnego majora „Hubala”. – Oddział prowadził działania porządkowe i sabotażowe, w tym rozbijanie mleczarni, likwidowanie bimbrowni i strzyżenie kobiet wchodzących w niepożądane kontakty z okupantem. Dokonywał również ataków na transporty i wojsko niemieckie – wylicza W. Kowalski.

Wtyka w  MO

W nowej, komunistycznej rzeczywistości Adam Dedio nie zaprzestał działalności konspiracyjnej. Na rozkaz Józefa Świdy wstąpił do... Milicji Obywatelskiej. – Został „wtyką”. Z MO miał przejść do UB i po zaskarbieniu sobie zaufania przełożonych zacząć przekazywać cenne informacje na zewnątrz – mówi W. Kowalski. Nic z tych planów jednak nie wyszło. Po rozstaniu się z „Dzikiem” i zwolnieniu się z pracy w milicji Adam Dedio przybył do Gdyni. Na początku września przyjęto go do służby w Marynarce Wojennej. W obawie przed konsekwencjami nie ujawnił swojej przeszłości w AK. Został dowódcą ścigacza ORP „Bystry”. – Być może był to moment, w którym Dedio, zmęczony wojną, uwierzył, że jest możliwe normalne funkcjonowanie w Polsce Ludowej – uważa W. Kowalski. Szybko jednak przyszło rozczarowanie. Nie mogąc pogodzić się z powojenną rzeczywistością polityczną, brakiem suwerenności i prawdziwej wolności Polski, w połowie grudnia 1945 r. wstąpił w struktury organizacji podziemnej Semper Fidelis Victoria, która zaliczana jest dzisiaj przez historyków do jednych z największych tego typu struktur działających w tym czasie na Wybrzeżu. Adam Dedio pełnił funkcję oficera wywiadu. Prowadził podwójne życie – z jednej strony jako żołnierz MW działającej pod auspicjami komunistycznych władz, z drugiej jako członek niepodległościowej organizacji. Praca agenta wyczerpywała go psychicznie. W pewnym momencie postanowił zrezygnować. Poprosił o rękę łączniczkę z organizacji Teresę Guzowską ps. „Dubla”. Miał nadzieję, że założy rodzinę i rozpocznie zwyczajne życie męża i ojca. Nie zdążył...

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama