O sensie pieszego pielgrzymowania oraz o tym, co daje kapłanom i wiernym pątniczy trud z ks. Piotrem Wieckim, przewodnikiem grupy biało-czerwonej gdańskiej pielgrzymki rozmawia ks. Rafał Starkowicz.
Ks. Rafał Starkowicz: Jak Księdzu się pielgrzymuje podczas tegorocznych upałów?
Ks. Piotr Wiecki: Trzeba przyznać, że w tym roku pogoda nam nieco doskwiera.
Przeszkadza to w pielgrzymowaniu?
- Trzeba pamiętać, że pielgrzym to człowiek, który szuka rekolekcji. Piesza pielgrzymka na Jasną Górę daje do tego wspaniałą okazję. To niezwykłe rekolekcje w drodze. Zewnętrzne warunki sprzyjają tu rozwojowi duchowemu.
Sprzyjają? W jaki sposób?
- Jeżeli jedziemy na rekolekcje gdzieś do klasztoru czy domu rekolekcyjnego często przeżywamy je w zamknięciu. Ich walorem jest to, że można głęboko wejść w siebie. Tyle, że jest to doświadczenie przede wszystkim duchowe. Tutaj, na pielgrzymce, gdzie w pewnym momencie każdy krok łączy się z bólem, łaska dotyka wszystkich trzech sfer człowieka: jego ciała, ducha i duszy. Buduje się zarówno relacja z Bogiem, weryfikuje się relacja z drugim człowiekiem.
Zbliżając się do Boga, stajemy się bliżsi także drugiemu człowiekowi…
- W kaplicy można czasem przeoczyć bliźniego. Można przeżyć pobożnie rekolekcje i zakończyć je ze świadomością, że były owocne. Natomiast tutaj doświadczenie fizyczne weryfikuje od razu to, co jest w sercu człowieka. Kiedy mam bąble na stopach, a siostra czy brat prosi mnie o pomoc, sprawdzeniu podlega to czy jest we mnie miłość, czy też ulegam swojemu egoizmowi.
Czy pielgrzymowanie może coś dać księżom?
- Pielgrzymka także nam, kapłanom daje okazję do zmagania się z samymi sobą.
Jest taka potrzeba?
- Większość księży ma z grubsza wszystko, czego im na co dzień potrzeba. Mogą sobie ułożyć spokojne życie. A na pielgrzymce tego nie ma. Słowo „proszę” uczy pokory. Wchodzisz do mieszkania i mówisz: „Jeżeli można, poproszę szklankę wody”. Dadzą ci jeść, to jesz. Ile otworzą ci serca, tyle dostajesz. To rodzi wdzięczność ludziom. Ale także Bogu. Docenia się także to, co Pan Bóg daje człowiekowi na co dzień.
Jak Ksiądz trafił na pielgrzymkę?
- Na początku poszedłem na Jasną Górę ze względu na praktykę, jako kleryk. Można powiedzieć, że kiedy byłem na drugim roku na tę pielgrzymkę tak naprawdę mnie wypchnięto. Później chodziłem ze względu na ludzi. Nie było komu poprowadzić grupy. Dzisiaj chodzę zdecydowanie dla siebie, aby doświadczać działania Boga. Z perspektywy widzę, jak to zmieniało się we mnie przez lata. Ale zawsze, i wówczas, i dziś pielgrzymka była dla mnie ogromnym przeżyciem.
Jest Ksiądz przewodnikiem grupy biało-czerwonej. Jak ją Ksiądz postrzega?
- Grupę biało-czerwoną prowadzi się fantastycznie. To grupa młodzieżowa. Mało tego. Ta młodzież jest uformowana. Biało-czerwona generalnie skupia młodzież z różnych wspólnot archidiecezji gdańskiej. Stąd szczególna atmosfera modlitwy. Od pierwszych chwil czuć jej głębię.