Nietypowo rozpoczął się zaplanowany na 21 marca proces w sprawie Amber Gold. Krótko przed godz. 9 do sekretariatu sądu zadzwonił anonimowy rozmówca i poinformował, że w budynku znajduje się bomba.
W związku z rozpoczęciem procesu dotyczącego afery Amber Gold w Sądzie Okręgowym w Gdańsku podjęto specjalne środki ostrożności - zamknięto jedno z wejść do budynku i wprowadzono dodatkowe kontrole interesantów. Plany wymiaru sprawiedliwości pokrzyżował jednak telefon z informacją, że w sądzie znajduje się pakunek z bombą.
Gdy już wszyscy wchodzili do sali, w której miał rozpocząć się proces, prezes sądu zarządził ewakuację. Na miejscu pojawili się policyjni antyterroryści, który rozpoczęli szczegółowe przeszukanie sądowych korytarzy i sal.
Ostatecznie funkcjonariusze nie znaleźli ładunku wybuchowego. Policja poszukuje mężczyzny, który przekazał fałszywą informację o podłożeniu bomby.
Rozprawa miała ponownie rozpocząć się o godz. 11. Na razie wszyscy zainteresowani wchodzą z powrotem na salę i przechodzą ponowną kontrolę.
Dzisiejsza rozprawa ma zakończyć się do godz. 15. Kolejne będą odbywały się 2-3 razy w tygodniu. W akcie oskarżenia prokuratura uznała, że przed sądem zeznania powinno złożyć 430 osób.
Przypomnijmy, że spółka Amber Gold działała od 2009 do 2013 roku. Firmę prowadziło małżeństwo Marcin i Katarzyna P. Firma kusiła klientów wysokim oprocentowaniem i lokowaniem pieniędzy w złoto.
Z ustaleń prokuratury wynika, że Marcin P. i jego żona w ramach tzw. piramidy finansowej oszukali w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Zostali także oskarżeni m.in. o pranie brudnych pieniędzy i działalność parabankową. Oskarżonym grożą wyroki do 15 lat pozbawienia wolności.