O bezpieczeństwie podczas Światowych Dni Młodzieży, fałszywych alarmach bombowych i właściwych reakcjach w obliczu realnego zagrożenia mówi dr Wojciech Grabowski, specjalista ds. terroryzmu, wykładowca Uniwersytetu Gdańskiego.
Jan Hlebowicz: „Polska jest zagrożona atakiem terrorystycznym podczas szczytu NATO i Światowych Dni Młodzieży” – słychać zewsząd. To medialna histeria?
Dr Wojciech Grabowski: Historia szczytów NATO i ŚDM pokazuje, że do tej pory wydarzenia te nie były celami terrorystów (chociaż papież był już celem zamachu). Nie oznacza to jednak, że sytuacja nie może się zmienić. O tym, że zagrożenie jest, informowało CIA już na początku kwietnia. Istnieje wiele przesłanek, które wskazują na wzmożoną aktywność terrorystów w Europie, jak chociażby zamachy na brukselskim lotnisku, ataki w Niemczech, seria fałszywych alarmów bombowych w Polsce czy detonacja ładunku wybuchowego w centrum Wrocławia. Szczyt NATO i masowa impreza religijna z pewnością przyciągną uwagę terrorystów w stopniu, jakim do tej pory nie interesowali się oni Polską. Służby muszą być czujne i podjąć wszelkie środki bezpieczeństwa.
Polskie wojsko przyłączy się do wojny z ISIS. Decyzja prezydenta zwiększa ryzyko zamachów?
Każde zaangażowanie się wojsk jakiegoś państwa w wojnę z terroryzmem podnosi ryzyko wystąpienia zamachu. Połączenie tych dwóch faktów (przystąpienie Polski do wojny z ISIS oraz wydarzenia międzynarodowe na terenie naszego kraju) może być dla terrorystów argumentem za uderzeniem nie tyle na Polskę, co na „zlot krzyżowców” (retoryka ISIS). Z pewnością Państwo Islamskie odnotowało już ten fakt. Mimo że podkreśla się wyłącznie nasze zaangażowanie szkoleniowe i rozpoznawcze (a nie bojowe), to dżihadyści powiązani z Państwem Islamskim kilka dni temu wystosowali na forach internetowych groźby skierowane do Polski właśnie za wsparcie walki z tą organizacją. To nie były oficjalne komunikaty ISIS, a raczej dyskusje jego zwolenników. Ale to właśnie oni przeprowadzają zamachy.
Tydzień przed ŚDM odbędą się w całej Polsce tzw. Dni w Diecezjach. Prawie 10 tys. młodych ludzi z całego świata odwiedzi Pomorze. Co należy zrobić, by zagwarantować pielgrzymom i mieszkańcom maksymalne bezpieczeństwo?
Na pewno kluczowa będzie kontrola graniczna, sprawdzenie osób podejrzanych i mających jakiekolwiek związki z przestępczością lub terroryzmem. Dodatkowe kontrole czy monitoring nie powinny nikogo dziwić i złościć, nawet jeśli wydłuży to czas oczekiwania na odprawę. Podczas kulminacyjnych wydarzeń w diecezji (koncert ewangelizacyjny, przemarsz pielgrzymów i mieszkańców ulicami Gdańska) decydujące będą uważna obserwacja, wyrywkowe przeszukania, wysoka czujność, współpraca pielgrzymów ze służbami bezpieczeństwa, czyli standardowe procedury i zachowania, które należy zachować i podjąć podczas imprez masowych. Miejsca modlitwy powinny być dokładnie przeszukane możliwie krótko przed rozpoczęciem nabożeństw i odpowiednio zabezpieczone. Pod uwagę powinien być brany także scenariusz, który na pierwszy rzut oka wydaje się mało prawdopodobny, tj. atak z powietrza czy użycie broni masowego rażenia. To nie jest scenariusz science fiction.
Są jednak działania, których nie da się przygotować i zaplanować do końca.
Na przykład niekontrolowana panika tłumu, wywołana racą lub fałszywą informacją, że w tłumie znajduje się zamachowiec-samobójca. Wówczas możemy mieć do czynienia ze sporą liczbą ofiar bez odpalania ładunku wybuchowego. Dzisiaj prawdziwą plaga są tzw. samotne wilki, czyli terroryści niepowiązani z żadną organizacją terrorystyczną, którzy nagle wyjmują nóż lub broń i zaczynają egzekucję. Trudno jest ich namierzyć, bo ich działania są wynikiem impulsów, które mogą przyjść niespodziewanie i zrodzić się w ich głowach.
Jakich zasad powinni przestrzegać pielgrzymi i wolontariusze podczas ŚDM, choćby po to, by w tłumie nie wybuchła panika?
Przede wszystkim muszą być świadomi zagrożenia. To pozwoli zmniejszyć rozmiary zaskoczenia. Pamiętajmy, że pozostawiony bez opieki bagaż może zawierać ładunek wybuchowy, a jeśli my widzimy ten bagaż, to on widzi nas. A to oznacza, że jesteśmy w polu jego rażenia. Zwracajmy uwagę na osoby ubrane nieodpowiednio do pory roku (gruba kurtka w słoneczny dzień) czy samochody zaparkowane w nietypowych miejscach. Stosujmy się do poleceń służb bezpieczeństwa, które są przeszkolone i znają procedury w sytuacjach zagrożenia. Przed wydarzeniem zapoznajmy się z poradnikami znajdującymi się na stronach Policji, MSWiA i rządowej stronie: antyterroryzm.gov.pl.
A co robić, jeśli do zamachu rzeczywiście dojdzie?
W miarę możliwości zachować spokój. Należy oddalić się z miejsca zagrożonego wybuchem, poinformować o tym fakcie jak największe grono osób, ewakuować się zgodnie ze wskazówkami organizatorów lub służb, nie ratować swoich dokumentów czy samochodu, jeśli może to zagrozić życiu.
Jak interpretuje Pan częste w ostatnim czasie fałszywe alarmy bombowe, które miały miejsce w Gdańsku, m.in. w sądzie i na lotnisku?
Tego typu alarmy często są wynikiem głupiego żartu lub nietrzeźwego stanu osoby za nie odpowiedzialnej. Jest to o tyle niezrozumiałe, że sprawców najczęściej udaje się namierzyć, a za wywołanie fałszywych alarmów grozi do 8 lat więzienia. W tym przypadku nie można jednak całkowicie wykluczyć testowania instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.• jan.hlebowicz@gosc.pl