Nowy numer 38/2023 Archiwum

Sztandar z aukcji w internecie

Niemieckojęzyczne napisy, dwie daty, podobizna św. Stanisława Kostki oraz symbole – to wszystko na tkaninie mierzącej nie więcej niż metr kwadratowy. Takiego odkrycia nikt się nie spodziewał.

W kwietniu do ks. Jacka Tabora, proboszcza parafii św. Franciszka z Asyżu w Gdańsku, dotarła informacja, że na jednym z internetowych portali do kupienia jest niecodzienny przedmiot.

Historia odnaleziona

– Był to sztandar, ale nie jakiś zwyczajny, tylko należący do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej działającego przy naszym kościele – wyjaśnia proboszcz. Skąd pewność, że przedmiot pochodzi właśnie z tego kościoła? – Wszystkie te informacje zawarte są właśnie na sztandarze. Awers skrywa napis: „Siedlce-Emaus”, co wskazuje dokładnie na naszą parafię – podkreśla ks. Tabor.

Decyzja zapadła – sztandar powinien wrócić do Gdańska. – Jako parafia skontaktowaliśmy się z człowiekiem, który aukcję wystawił, ale nie chciał on nawet słyszeć o oddaniu tego zabytku naszemu kościołowi. Zaproponował zaporową dla nas cenę, bo aż 800 euro – mówi proboszcz. Kwota na licytacji była niższa, postanowili więc zalicytować. Nie obeszło się jednak bez małych komplikacji. – Potrzebna była osoba mająca zarejestrowane konto na tym serwisie. Na szczęście z pomocą przyszła parafianka, która obecnie mieszka w Niemczech – podkreśla proboszcz. I tak, małymi kroczkami, parafia św. Franciszka była coraz bliżej odzyskania skarbu. Niestety, kolejną przeszkodą okazały się pieniądze. Bo licytujących było aż 20 i ryzyko podbicia sumy do astronomicznej kwoty było bardzo realne. – W „walce” wspomógł nas darczyńca, który zdecydował się sfinansować zakup oraz koszty przesyłki – podkreśla ks. Tabor. Ostatecznie licytacja zakończyła się na początku maja kwotą 560 euro, co w rezultacie spowodowało powrót zabytkowego sztandaru do domu.

Polski Gdańsk?

Sztandar wymaga renowacji. Jest zniszczony, ale doskonale widać, co się na nim znajduje. Na awersie ozdobne litery układające się w niemieckojęzyczny napis: „Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej”. W centralnym punkcie widnieje podobizna św. Stanisława Kostki – patrona młodzieży, a pod nim informacja o miejscu: „Schidlitz-Emaus”. Rewers różni się kolorem, bo tak, jak na awersie przeważa jasny kolor tła, tak rewers zdominowany jest przez ciemną zieleń. – Tutaj znajduje się napis, który można przetłumaczyć na dwa sposoby „Wierność za Wierność” lub „Lojalność za Lojalność”. Poza tym w centralnym punkcie widnieją krzyż, kotwica i serce. Na dole widać również datę 1921–1923 r. – wyjaśnia proboszcz. Aleksander Masłowski, pasjonat Gdańska oraz licencjonowany przewodnik po mieście i jego okolicach, podkreśla, że daty zawartej na rewersie znaleziska nie należy łączyć z powstaniem stowarzyszenia. – Będzie to raczej data ufundowania tego sztandaru, gdyż wzmianki o tej wspólnocie pochodzą już 1914 r. – podkreśla. Nie było to jedyne stowarzyszenie działające wówczas na Siedlcach i Emaus. – Odnajdujemy informację o Katolickim Stowarzyszeniu Robotników, Kobiet, Młodzieży Żeńskiej, Młodzieży Męskiej oraz Dzieciątka Jezus i Anioła Stróża dla najmłodszych. Tak że wszystkie grupy społeczne mogły znaleźć coś dla siebie. Chociaż statutowe cele tych wspólnot zasadniczo się nie różniły i zakładały osobiste, religijne i społeczne doskonalenie ich członków – wyjaśnia przewodnik. Prezesem stowarzyszeń działających na tym terenie był ks. Stanisław Białk, przedwojenny pierwszy proboszcz parafii. Pasjonat podkreśla, że komentarze internautów dotyczące znaleziska trochę go zaniepokoiły. – Jeden z wpisów sugerował, że z proporcem nie należy się obnosić, bo nie godzi się, aby sztandar z niemieckimi napisami wisiał w polskim kościele. Nie popadajmy w paranoję. Jeżeli ktoś oskarża ks. Białka o niecne nacjonalistyczne, niemieckie podejście, to po prostu nie zna historii. Należy pamiętać, że przed I wojną światową, jak również w okresie międzywojennym, urzędowym językiem Gdańska był niemiecki, także w kościołach. Napis jest po niemiecku, bo musiał być po niemiecku. Kościół na Emaus znany był z tego, że był to kościół dwujęzyczny, proboszcz spowiadał i po niemiecku, i po polsku. Poza tym było to miejsce, gdzie te wpływy językowe i narodowe się mieszały, więc bądźmy jak najdalej od tego typu pomysłów, że może być to jakieś przywoływanie niemieckości – podkreśla A. Masłowski.

Kotwica historii

– Mieliśmy niebywałe szczęście, że ten sztandar się odnalazł. Otwarte pozostaje pytanie, czy pozostałe stowarzyszenia działające na terenie obecnych Siedlec i Emaus również mogły pochwalić się swoimi sztandarami. Jeżeli tak, to co stało się z nimi na przestrzeni lat? – zastanawia się przewodnik. Taki sztandar był sporym wydatkiem, fundowany był najczęściej przez bardziej zamożnych członków danego stowarzyszenia albo sympatyków. – Znalezisko jest tym bardziej cenne, że po tylu dziesiątkach lat rzecz tak mocno narażoną na zniszczenie odnajduje się w stanie dobrym – przyznaje przewodnik. – Każdy kościół musi mieć relikwie. Ten dodatkowo zyskał relikwię historyczną. Pozytywne jest to, że będzie ona poddana renowacji, a następnie wyeksponowana. Bo w ten sposób budujemy pomosty między teraźniejszością a przeszłością – zakotwiczamy się w historii.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Quantcast