- Rzeź wołyńską najlepiej określa sformułowanie "genocidum atrox", oznaczające okrutne ludobójstwo z uwagi na potworne cierpienia, które oprawcy zadawali przed śmiercią ofiarom - mówi Krzysztof Drażba, historyk z gdańskiego IPN.
W Gdańsku do 29 lipca można oglądać wystawę "Wołyń 1943", przygotowaną przez Instytut Pamięci Narodowej z okazji 73. rocznicy krwawej niedzieli rzezi wołyńskiej.
Ekspozycja składająca się z trzech paneli upamiętnia ofiary ludobójstwa na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1945. - Krwawa niedziela miała miejsce 11 lipca 1943 roku. To punkt kulminacyjny rzezi wołyńskiej, kiedy to w ciągu doby bandyci z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery i Ukraińskiej Powstańczej Armii napadli na 150 miejscowości, eksterminując polską ludność cywilną. W następnych dniach masakry były kontynuowane - wyjaśnia K. Drażba.
- Mówiąc o rzezi wołyńskiej, warto pamiętać o jej skali. Z rąk banderowców zginęło 100-130 tys. polskich ofiar. Z drugiej strony śmierć poniosło 10-13 tys. Ukraińców, którzy zginęli w akcjach odwetowych Polaków oraz w większości z rąk bandytów z UPA. Jeśli dany Ukrainiec nie chciał mordować swojego polskiego sąsiada, był eliminowany. Nie należy o tym zapominać - dodaje.
- O rzezi wołyńskiej nie można było mówić przez cały okres PRL. Po roku 1989 informacji na jej temat było ciągle zbyt mało. Dopiero w ostatnich latach poznajemy więcej szczegółów na ten temat - podsumowuje historyk.
Autorką wystawy jest Agnieszka Wszałek z Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej IPN. W pobliżu ekspozycji stoi pomnik Pamięci Ofiar Eksterminacji Ludności Polskiej na Wołyniu.