Przez niemal tydzień gościliśmy w archidiecezji gdańskiej prawie 4 tys. pielgrzymów z kilkudziesięciu krajów świata. Czy podobało im się Pomorze? Jak zostali przyjęci przez Polaków? Co najbardziej ich zaskoczyło? Dlaczego zdecydowali się pokonać tysiące kilometrów, by wziąć udział w ŚDM? Na te i inne pytania odpowiedzieli reprezentanci niektórych grup.
Juliana Maria Fontoura Moura, Brazylia:
– Brazylijczycy kochają św. Jana Pawła II. Pod tym względem nie jestem oryginalna. Fascynowało i nadal fascynuje mnie jego pełne oddanie i zawierzenie Matce Bożej. A papieska dewiza „Cały Twój” jest także moim życiowym mottem (w tym momencie Juliana pokazuje napis na swojej koszulce: „Totus Tuus”). Ja i moi przyjaciele byliśmy w stanie poświęcić wiele, by móc przyjechać na Światowe Dni Młodzieży i poznać kraj, z którego pochodził ten niesamowity człowiek. Od 2014 r. zbierałam pieniądze na wyjazd do Polski. Nie było to łatwe, ponieważ Brazylia przechodzi obecnie poważny kryzys ekonomiczny. Razem ze znajomymi sprzedawaliśmy cukierki, które wcześniej własnoręcznie produkowaliśmy. ŚDM mają w sobie wielką moc. Ukazują w pełni, że Kościół nie jest martwy, a młodość jest jego siłą. Biorę w nich udział, poszukując odpowiedzi na pytanie, jaki plan na mnie i moje życie przygotował Pan. Jestem pod dużym wrażeniem tego, jak zostaliśmy przyjęci w Polsce. Wyobrażałam sobie was jako zamkniętych, poważnych ludzi, którzy rzadko się uśmiechają. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. W uśmiechaniu się niemal nam dorównujecie. (śmiech) Otworzyliście przed nami swoje domy, spędzaliście z nami swój cenny czas, opowiadaliście z prawdziwą pasją o waszym pięknym kraju. Tak duża dawka dobra to dla mnie zobowiązanie, by więcej dawać z siebie innym.
Maelis Fonseca Martinez, Kuba:
– Bardzo chciałam spotkać się z papieżem Franciszkiem. Kiedy Ojciec Święty przyleciał na Kubę, obudził duchowo wielu z nas. To, co mówił, to, jak się zachowywał, przemówiło do mnie i wielu moich przyjaciół. Było motywacją, by jak najlepiej przygotować się na ŚDM w Polsce. W naszym kraju publiczne manifestowanie wiary jest zabronione. Chciałam tego doświadczyć. Iść ulicą, stać na publicznym placu, głośno się modlić i śpiewać na chwałę Pana. Niestety, sam wyjazd okazał się bardzo skomplikowaną sprawą. Właściwie, ze względów finansowych, niemożliwą do zrealizowania. Średnio zarabiamy na Kubie 12 euro miesięcznie. Tym z nas, którzy pracują, udało się po prawie pół roku odłożyć ok. 50 euro. Tymczasem samo wyrobienie paszportu kosztuje 100 euro. Nie mówiąc o biletach wartych... ponad 1000 euro. Pomogło nam wiele osób dobrej woli z różnych krajów. Między innymi dostaliśmy wsparcie od polskiej Caritas i „Gościa Niedzielnego”. Pochodzę z parafii pw. św. Józefa w Guisie. Naszym duszpasterzem jest ks. Witold Lesner, Polak. Często powtarzał nam, że wyjazd na ŚDM to nie wycieczka, ale głębokie przeżycie duchowe, które (taką nadzieję ma ks. Witek) zaowocuje na Kubie. Dlatego bardzo intensywnie się przygotowywaliśmy. Nasze spotkania formacyjne będziemy kontynuowali także po powrocie. Do Polski przyleciało nas 11. Planujemy wspólnie stworzyć książkę, która będzie zapisem naszych doświadczeń z ŚDM. Jej treścią podzielimy się z rodziną, przyjaciółmi, sąsiadami. Mam nadzieję, że nasze świadectwo będzie promieniowało na innych Kubańczyków.
– Nie ukrywam, że główną motywacją mojego przyjazdu na ŚDM do Polski była chęć poznania ludzi z całego świata. Chciałem osobiście zobaczyć, jak katolicy z różnych krajów – niezależnie od tego, czy mają ciemną skórę, skośne oczy, czy mówią różnymi językami – stoją ramię w ramię, bo łączy ich to, co najważniejsze – jedna wiara. Od pierwszych dni w Polsce wiedziałem, że doświadczenie uniwersalności Kościoła będzie ważne na mojej dalszej drodze do Pana Boga. Pochodzę z Vancouver. Wcześniej niewiele wiedziałem o Polsce i właściwie nic o Gdańsku. Ogromne wrażenie zrobiło na mnie Europejskie Centrum Solidarności. To bardzo nowoczesne muzeum, w którym dzieje „Solidarności” są zrozumiale dla obcokrajowców. Historia bezkrwawej rewolucji, która dokonała się w Polsce, i postawa polskich robotników nie- bojących się stawić czoła komunistycznemu reżimowi są fascynujące i inspirujące. Jedynym Polakiem, którego życiorys dość dobrze znałem, był Jan Paweł II. Po przyjeździe do Gdańska dowiedziałem się, że papież miał ogromny udział w odzyskaniu przez wasz kraj wolności. Cieszę się, że poznałem te nowe szczegóły. Duże wrażenie zrobiła na mnie także architektura Gdańska, zupełnie różna od tej, z którą stykam się na co dzień. Piękne, zabytkowe ulice i gotyckie kościoły to wasza wizytówka. Szczególnie ten największy – bazylika Mariacka – zapiera dech w piersiach. Udało nam się wejść na 82-metrową wieżę tej świątyni. Po drodze pokonaliśmy kilkaset krętych i wąskich schodów. Trochę kręciło mi się w głowie, ale było warto. Widok z samej góry był imponujący.