– Ściany baraku pokrywała warstwa szronu. Babcia ratowała nas, okrywając pierzyną. Dla niej już nie starczało. Pewnego ranka obudziłam się i chciałam się do niej przytulić. Była zimna. Pochowaliśmy jej zesztywniałe ciało bez trumny, bo nie było desek – opowiada pani Cecylia.
Wiele ich łączy. Patriotyzm wyniesiony z domu, kresowe tradycje, a także bolesne doświadczenia wojny. Zofia Kłoczko wychowała się we wsi Mazurki, niedaleko Augustowa, Kordian Borejko w Wilnie, a Cecylia Riedl w Krasnej Woli na Polesiu. Ich dzieciństwo, brutalnie przerwane 17 września 1939 r., upłynęło pod znakiem sierpa i młota na dalekiej Syberii i w Kazachstanie. Komunistyczny symbol towarzyszący im nieprzerwanie przez sześć kolejnych lat oznaczał bydlęce wagony, niedające spokoju zimno, zupę tak niesmaczną, że mimo głodu trudno ją było przełknąć, wszy wytrząsane codziennie z ubrań, choroby i śmierć najbliższych. Do dziś, kiedy sięgają pamięcią do tamtych chwil i próbują je opowiedzieć, łamie im się głos. Długi czas o sobie nie wiedzieli. Swoimi doświadczeniami podzielili się dopiero wiele lat po wojnie, gdy mieszkali już na Wybrzeżu...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.