W gdyńskiej placówce prowadzonej przez siostry nazaretanki powstało pierwsze w archidiecezji Przedszkolne Koło Caritas. Dzięki przedświątecznej akcji jego członkowie 8 grudnia zebrali 1700 zł. Pieniądze te zostaną przeznaczone na pomoc potrzebującym.
- Pomysł wziął się z potrzeby serca. Siostra Benedetta zaproponowała nam stworzenie Przedszkolnego Koła Caritas. Nie było się nad czym zastanawiać. Moje dziecko także bardzo chciało włączyć się w tę inicjatywę - opowiada pani Wioletta, mama Wiktora.
- Kiedy przyjechałam do Gdyni, od początku miałam wielkie pragnienie, żeby powstało tu takie koło. W przedszkolu jest bardzo dużo ludzi, którzy chcą dzielić się z innymi - mówi s. Benedetta Motylak CSFN. - W końcu podjęłam decyzję i napisałam list do rodziców dzieci uczęszczających do przedszkola. Zgłosiło się 5 rodzin. Niby to niewiele, ale to naprawdę ludzie szaleni. Trudno za nimi nadążyć. Od razu podchwycili wszystkie pomysły - dodaje siostra.
Od momentu powstania koło włączyło się w kilka ogólnopolskich i diecezjalnych przedsięwzięć Caritas. Jego członkowie brali już udział w akcji "Tornister pełen uśmiechów" i rozdawali świąteczne "tutki". Zbierali także rzeczy potrzebne pensjonariuszkom Domu Samotnej Matki w Matemblewie. Teraz sprzedają świece Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom.
- Podczas kiermaszu zebraliśmy ponad 1700 zł - mów siostra Benedetta ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość Ostatnio doszli do wniosku, że trzeba podjąć także własne, autorskie akcje. Postanowili zorganizować kiermasz ozdób świątecznych. Zebrane pieniądze planują przeznaczyć na pomoc rodzinom dzieci z prowadzonych przez siostry placówek - szkoły i przedszkola. Chcą także pomóc gdyńskiemu hospicjum.
- Przedszkolne koło Caritas jest czymś zupełnie innym niż te, które działają w szkołach. Ma niezwykły wymiar, ponieważ skupia nie tylko dzieci, ale także rodziców - zaznacza s. Benedetta. Jak mówi, dzieci włączają się głównie w proste czynności. - Uczą się, jak wygląda znaczek Caritas. Wiedzą, że chodzi o pomoc innym. Dostają także koszulki i bardzo cieszą się z tych gadżetów. Robią też drobne rzeczy na kiermasze. Kiedy jednak widzą, że rodzice przy czymś dłubali trzy wieczory, bo chcą to sprzedać, aby zdobyć pieniądze i nimi wspomóc innych, w nich również kształtuje się postawa gotowości do pomocy - mówi z zapałem siostra.
- Mam 6 lat i należę w przedszkolu do grupy "Stokrotek" - mówi Bartosz. Jest dumny ze swojego działania. - Robienie ozdób to fajna zabawa. Najbardziej podobało mi się to, że wykonywałem je sam. Byłem ich dostawcą - zaznacza.
- Robiliśmy razem gwiazdki i bombki z makaronu - opowiada pani Dorota, mama Bartka. - Najpierw skleja się makaron we wcześniej opracowane wzory. Następnie się je maluje. Później smaruje się klejem i obsypuje brokatem. To właśnie mój synek lubi najbardziej. Miał przy tym naprawdę dobrą zabawę - wyjaśnia.
- Najbardziej cieszę się z tego, że będę mógł pomóc innym ludziom - mówi 6-letni Bartosz ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość - Bardzo podobało mi się to sypanie brokatem. Wszystko wtedy zaczyna błyszczeć. Ale najbardziej cieszę się z tego, że będę mógł pomóc innym ludziom. Jak jednemu człowiekowi jest ciężko, to drugi powinien mu pomóc. Uczy mnie tego siostra i mama. Ale im wszystkim pokazuje to Pan Jezus - mówi z powagą Bartosz.
Pani Wioletta zaznacza, że praca przy wykonywaniu ozdób to dla dzieci ogromna frajda. - Wszystko wykonane jest ręcznie przez nie. Moje dziecko robiło ozdoby z masy solnej, szyszki i świeczki z brokatem - zaznacza.
- Nasze ozdoby są najlepsze, ponieważ robione są z sercem. Musieliśmy najpierw usiąść i wszystko przemyśleć wspólnie z dziećmi. Poza tym są niezwykle oryginalne. Każda z nich jest inna, jedyna w swoim rodzaju. Drugiej takiej nie ma - zaznacza z uśmiechem pani Joanna, mama Jasia.
- Jestem tu dopiero drugi raz, ponieważ na co dzień pracuję za granicą. W inicjatywę włączyłem się dzięki mojej żonie. Ten kiermasz skierowany jest do rodziców dzieci z przedszkola. Mam jednak nadzieję, że podobny uda się nam zorganizować dla wszystkich parafian - mówi tata Bogny.