– Batalion im. gen. Jarosława Dąbrowskiego nie realizował interesu państwa polskiego. Jego żołnierze byli utrwalaczami zbrodniczego stalinowskiego systemu. Choćby z tego powodu powinni przestać być patronami gdańskiej ulicy – uważa dr Karol Nawrocki, historyk.
Zgodnie z Ustawą o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, samorządy w całym kraju mają obowiązek dostosować się do jej postanowień do początku września bieżącego roku. Jeśli do tego czasu nie wprowadzą zmian, zrobi to za nie wojewoda, po zasięgnięciu opinii Instytutu Pamięci Narodowej. Według IPN, tzw. ustawa dekomunizacyjna powinna objąć 6 gdańskich ulic: Stanisława Sołdka, Wincentego Pstrowskiego, Mariana Buczka, Franciszka Zubrzyckiego, Leona Kruczkowskiego i Dąbrowszczaków. W obronę kontrowersyjnych patronów zaangażowali się aktywiści trzech lewicowych organizacji.
Utrwalacze komunizmu
Największa burza rozpętała się wokół Dąbrowszczaków. Ulica znajduje się na Przymorzu. Mieszka przy niej ok. 2,5 tys. osób. „Dąbrowszczacy to pojęcie odnoszące się do komunistów i innych ochotników (przede wszystkim narodowości polskiej) – członków XIII Brygady Międzynarodowej im. Jarosława Dąbrowskiego w czasie wojny domowej i sowieckiej interwencji w Hiszpanii w latach 1936–1939 (...). Polscy komuniści byli rozproszeni po brygadach różnych narodowości. Należeli m.in. do ściśle współpracującego z wywiadem sowieckim pionu politycznego – pełnili funkcje komisarzy politycznych, tworzonych przy poszczególnych jednostkach wojskowych według wzorców stalinowskich” − możemy przeczytać w opinii sporządzonej przez IPN. − W latach wojny, jako tzw. hiszpanie, stali się zapleczem kadrowym dla powstających w centralnej Polsce oddziałów komunistycznej Gwardii Ludowej PPR. Jej pierwszym dowódcą był „hiszpan”, przeszkolony w ZSRR dywersant Bolesław Mołojec – jeden z dowódców Brygady im. Dąbrowskiego. Jako dąbrowszczacy stali się częścią propagandowego mitu w okresie PRL, głoszącego, że komuniści w różnych krajach świata walczyli o wyzwolenie „narodowe i społeczne”, przy pełnym przemilczeniu ich dążeń do rozszerzenia systemu stalinowskiego i zasięgu totalitarnego ZSRR na inne kraje Europy − tłumaczy Marcin Węgliński, historyk gdańskiego IPN. Warto dodać, że jednym z dąbrowszczaków był także Grzegorz Korczyński, pierwszy szef gdańskiej bezpieki, który wpadł na diaboliczny pomysł wykorzystana pieców krematoryjnych niemieckiego obozu Stutthof do eksterminacji autochtonicznej ludności. Tych argumentów nie przyjmują do wiadomości działacze Partii Razem, Stowarzyszenia „Lepszy Gdańsk” oraz Ruchu Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza. Lewicowi aktywiści zebrali pół tysiąca podpisów i złożyli wniosek do Rady Miasta Gdańska o podjęcie działań w celu zachowania dotychczasowej nazwy ulicy. – Opinia IPN w sprawie dąbrowszczaków jest błędna i wadliwa merytorycznie. Nie opiera się na materiałach źródłowych, ale na z góry założonej tezie. Najbardziej absurdalne jest twierdzenie, że większość dąbrowszczaków była komunistami. Nie potwierdzają tego żadne dokumenty. Na całym świecie żołnierze Brygad Międzynarodowych są postrzegani jako symbol walki z faszyzmem – twierdzi Przemysław Kmieciak, historyk hobbysta ze Stowarzyszenia „Lepszy Gdańsk”.
Ofiary czy inicjatorzy stalinowskiej kampanii?
Kontrowersje wywołują także propozycje zmian ulic imienia Sołdka i Pstrowskiego, tzw. przodowników pracy w pierwszych latach istnienia Polski Ludowej. − Obaj byli współinicjatorami stalinowskiej kampanii „współzawodnictwa pracy”. Bolszewicki ruch stachanowski był w praktyce zakamuflowanym rodzajem nacisku na robotników, którym w rzeczywistości totalitarnej przekraczanie norm produkcji i wyścig pracy przedstawiano jako obowiązujący standard, a jego niedotrzymywanie mogło sprowadzić zagrożenie surowo karanego podejrzenia o sabotaż – wyjaśnia M. Węgliński. Całkowicie odmiennego zdania są przedstawiciele środowisk lewicowych. – Sołdek i Pstrowski w pocie czoła odbudowywali poważnie zniszczony kraj po II wojnie światowej. To nie byli stalinowscy zbrodniarze – zaznacza P. Kmieciak. – IPN twierdzi, że ruch przodowników pracy był totalitarnym modelem represji wobec robotników i wymuszania na nich pracy ponad siły. Sołdek i Pstrowski sami pracowali w takich warunkach. Wedle tej pokrętnej logiki, oni sami byli ofiarami totalitarnej opresji – dodaje.
Co dalej?
Lewicowe organizacje zamierzają złożyć do RM apel o pozostawienie dotychczasowych nazw ulic. – Jeśli rada przychyli się do naszego apelu i wojewoda wyda w konsekwencji tzw. zarządzenie zastępcze, apelujemy, aby Gdańsk zaskarżył tę decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Niech sąd wysłucha naszych argumentów – podkreśla P. Kmieciak. Gdańscy radni studzą emocje i nie przesądzają, po której stronie sporu się opowiedzą. „Póki co, nie chcemy komentować tych pomysłów. Dotychczas nie wpłynęło bowiem do nas żadne oficjalne pismo w tej sprawie. Dopiero po otrzymaniu wniosku i zapoznaniu się z jego uzasadnieniem radni podejmą decyzję, czy przychylą się do tych propozycji, czy je odrzucą” – ucina wszelkie spekulacje Marek Bumblis, przewodniczący Komisji Kultury i Promocji. Jeśli RM przychyli się do opinii IPN, otwarte pozostaje pytanie, którzy patroni zastąpią dotychczasowych? Na razie padło kilka propozycji, m.in. Anna Walentynowicz, legenda Solidarności, Antoni Browarczyk, najmłodsza ofiara stanu wojennego w Gdańsku, Margaret Thatcher, a także gen. Ryszard Kukliński.